Przeszkody sztuczne i naturalne, z górki i pod górkę, fascynaci psich sportów i swoich psów. Oraz one, powód dla, którego zjechało się tyle osób w jedno miejsce – psy.
Bo cóż byśmy innego mogli robić 1 czerwca, gdyby nie chęć ekstremalnie aktywnego spędzenia czasu ze swoimi psami? W końcu to dzień dziecka, a to oznacza wyprawy do lodziarni, kawiarni, długie spacery po lesie, wypad do sklepu po jakiś drobny upominek lub po nowy odkurzacz – w końcu kiedyś trzeba go kupić. A my nie! Zapaleni psiarze, w pocie czoła, wchodzą po stromej górce, aby taplać się w błocie i razem ze swoim psem przebiec 6 km i pokonać 16 przeszkód.
Podstawowe informacje
Hard Dog Race (w skrócie HDR) jest cykliczną imprezą organizowaną przez węgierską ekipę. Bo właśnie na Węgrzech, zrodził się pomysł stworzenia niestandardowej imprezy dla aktywnych psiarzy. Żeby dobrze przybliżyć Wam, jak wygląda HDR, wystarczy popatrzeć na zdjęcia odbytych w Polsce Runmagedonów i dodać do nich psy. Myślę, że właśnie takie porównanie będzie najlepsze.
W Polsce ta impreza odbyła się po raz trzeci. Za każdym razem jest ona w innym miejscu i zawiera inne elementy terenu (np. górki, jeziora, naturalne wzniesienia, rowy itd.).
Na pewno wspólnym elementem wszystkich tych imprez jest konkretna odległość i liczba przeszkód. W Polsce organizowana jest wersja BASE oraz od tego roku JUNIOR. Trasa BASE to 6 km i 16 przeszkód, JUNIOR to 2 kilometry i 8 przeszkód. Czy przebiegniesz, czy przejdziesz, to już zależy od Ciebie i Twojego psa. Czas oczywiście się liczy, ale jeżeli widzisz, że psiak potrzebuje przerwy, to nie lecisz na łeb – na szyję, tylko spokojnie idziesz do przodu lub robisz, krótką przerwę. To samo tyczy się ludzi – poczujesz się źle. Chwilę odpocznij lub zmniejsz tempo, zdrowie jest najważniejsze!
Nasz start
Ekipa
Startowaliśmy wraz z grupą #LuckyDogs!, w skład której wchodziły same adoptowane psiaki i ich szaleni właściciele. Grupa została zmontowana zaraz po tym jak pojawiło się hasło, że startuje rejestracja.
Przygotowania
Na początku miałam duże ambicje aby trenować, biegać, ale w momencie gdy Iggy rozciął sobie łapę w połowie kwietnia, to plany się rozmyły. No niestety, ranka była głęboka i zanim się zagoiła to był już zimny maj. Treningi skończyły się na długi spacerach i krótkich marszobiegach co jakiś czas. Dlatego, nie spodziewałam się rewelacyjnych wyników. Ale przecież nie o to chodzi. 😉
Gotowi, do biegu, start!
Nie wiem od czego to zależy, ale kompletnie nie stresowałam się, ani nie przejmowałam startem w tych zawodach. Postawiłam na dobro swojego psa (czyli, jak będzie zmęczony to odpoczywamy lub idziemy powolutku) i zabawę.
Przed samym startem, Iggy był jednym z najbardziej wyciszonych piesków, jakie miały za chwilę wystrzelić przed siebie i przebiec kilka kilometrów. W naszej psiej ekipie zrobił się mały harmider, a on niewzruszony leżał pośród nich. Dzielne psisko! Za to, już po sekundzie startu, nakręcił się na bieg, bo pieski z naszej ekipy biegły to on chce biec z nimi i mnie pogania. Dobry humor i chęć pędzenia przed siebie nie opuszczały go do momentu podbiegu pod górkę, czyli całkiem krótko.
Górka zabiła zapał i chęci moje, i mojego psa, do jakiegokolwiek dalszego biegania. Ledwo się człapaliśmy i mam wrażenie, że o tym wejściu pod górę pamiętaliśmy, aż do połowy trasy, gdzie z posępnego marszu zaczęliśmy truchtać z lekkim zapałem.
Poza górką, Iggy’emu nie spodobały się przeszkody wodne, gdzie musiał się zamoczyć oraz przejścia pod oponami (wiszący gąszcz i opony zawieszone na belce, pod którymi trzeba było się przeczołgać). Z moich obserwacji wynika, że cała reszta była dla niego ciekawym urozmaiceniem truchtania.
Ja natomiast nie polubiłam się z ostatnią wodną przeszkodą, przy której się podtopiłam. Ogromnym rozczarowaniem była też duża palisada, która udawała, że była ostatnią przeszkodą.
Liczy się drużyna!
Po dotarciu do mety, odsapnięciu i zrzuceniu z siebie mokrych ciuchów, poszłam wymienić medale jakie otrzymaliśmy. Jak widać, pomimo zmęczenia na twarzy po biegu i przeżyciach na wodnej przeszkodzie, nadal wyglądam na dzieciucha i dlatego, pani na mecie obdarowała nas medalami dla konkurencji JUNIOR. 😀 Oczywiście, po wszystkim oddałam medal dla młodszej konkurencji i odebrałam właściwy dla mojej.
Wtedy postanowiłam odszukać swoją drużynę, którą zgubiłam na trasie. Co nie było łatwe, bo się trochę rozproszyliśmy. Ale ostatecznie się udało i nasłuchałam się, jak kto sobie radził na trasie. Okazało się, że nie tylko ja miałam „momenty”, ponieważ kolega drepcząc pod górkę musiał zrobić sobie przerwę, bo było mu słabo.
Czekaliśmy jeszcze na koleżankę, która biegła drugi raz (!) z drugim psem (szacun Kasia!) i strzeliliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia. Teraz przyszedł czas na ploteczki i wspólne heheszki, po czym rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę.
Ostatecznie zajęliśmy 18 miejsce na 24 grupy, co przy naszych drużynowych ekscesach uważam, za bardzo dobrą pozycję. 🙂
Czy za rok weźmiemy udział?
Dzięki Iggy’emu mogłam spełnić swoje marzenie i wziąć udział w tym szalonym biegu z przeszkodami. Gdy wracaliśmy do Warszawy, naszła mnie myśl, że gdyby za tydzień byłby następny bieg, chętnie wzięłabym w nim udział.
Jednak z drugiej strony mam opory, czy aby na pewno HDR jest dla Iggy’ego. O ile jeszcze mogę go przenieść przez wodne przeszkody bez zanurzania go. O tyle pokonanie tych przeszkód, gdzie mam tylko miejsce na głowę i jest konieczne jego zanurzenie, uważam za naruszenie jego praw. Oczywiście mogę wtedy wykonać 30 przysiadów i nie mieć problemu z jego dobrostanem. Jedynie wtedy tracę fan z pokonywania tego toru. Może warto aby organizatorzy przemyśleli tę kwestię i następne zawody odbyły się z trochę bardziej przyjaznymi przeszkodami dla psów, które niekoniecznie chcą moczyć kuperki.
A tam! Dobrze, że była woda! Hard to Hard, muszą być różne przeszkody nie tylko biegowe 🙂 Ja tam postuluję o brak górek, ale prawda jest taka, że im bardziej różnorodnie tym bardziej sprawiedliwie, bo każdy ma coś czego nie lubi i coś w czym czuje się świetnie. 🙂 Imprezę wielbię od pierwszej edycji, choć pewnie dla Donnera była to pierwsza i ostatnia, bo jednak komfort biegu z Elą jest zupełnie inny. 🙂
Do wody nie mam nic! 😀 Krytykuje tylko jej wykorzystanie. 😛
Zastanawiam się, kto by szybciej padł w takim biegu- ja czy moje westie. Zazdroszczę tym, którym chce się żyć tak aktywnie. My głównie siedzimy na kanapie 🙂
My na kanapie też siedzimy – Iggy głównie, gdy ja jestem w pracy, a ja w leniwe wieczory. 😉
Słyszałam o tej imprezie już wiele razy, ale jakoś nie miałam czasu zapoznać się o co dokładnie w niej chodzi. Fajnie, ze o tym napisałaś. Myślę, że to jest świetna przygoda. Mam dwa małe psy i mogłoby być całkiem zabawnie. Wprawione są górskimi wycieczkami, może dałyby radę 🙂
Jeżeli są wprawione w górskie wędrówki to na pewno dadzą radę! 😀 Spróbuj wziąć udział w przyszłym roku, myślę, że będziecie sie dobrze bawić. 😉