Pomimo, że w tym roku pogoda nas rozpieszczała z temperaturą oraz ilością słońca, to jednak w pewnym momencie zaczęło się robić coraz zimniej. A wiadomo, im zimniej tym więcej warstw zakładamy na siebie. W takich chwilach, zawsze zastanawiam się jak bardzo zimno musi być psicy mającej krótką, dobrze czyszczącą się sierść z piachu i niskie zawieszenie.
Z noszeniem czegokolwiek na grzbiecie przez mojego psa, zawsze był problem. Po nałożeniu ocieplacza, psica udawała paraliż nóg, a moja mama litowała się nad „biednym” zwierzątkiem. I każda próba nauczenia Fridy noszenia sweterka kończyła się fiaskiem.
Niezrozumiałą dla mnie zagadką do tej pory jest to, że w zimę, pięć lat temu, Frida dała sobie założyć „sweter” i wyszła w nim na spacer. Niestety później nie powtórzyła tego wyczynu. „Zastraszałam” ją potem zdjęciami na potwierdzenie tego zajścia, jednak nie dała sobie w kaszę dmuchać.
Mama, jakiś rok temu, zainspirowana jamniczką naszego sąsiada, która nosiła kubraczek bez zająknięcia od x lat. Kupiła dla Fridy tak samo zakładany i zapinany „płaszczyk”. Oczywiście, parokrotnie próbowałyśmy zachęcić psicę do jego noszenia. Bez ani jednego pozytywnego rezultatu. W późniejszych próbach, słyszałam od mamy standardowy tekst „nie męcz zwierzaka”. I odpuszczałam.
Aż do pewnego momentu. Stwierdziłam, że nauczę psicę chodzenia w tym nieszczęsnym kubraczku. W końcu to dla jej dobra. Myślę, że mało jest osób, które lubią jak zimno liże ich po plecach. I tak, krok po kroku, Frida przestała dostawać „paraliżu” kończyn. Mało tego, od początku nauki ani razu go nie dostała. Najpierw kładłam wdzianko obok niej i przyzwyczajałam, że nie gryzie, nie rzuca się znienacka i nie zabiera przysmaków. Potem nakładałam go na nią, po jakimś czasie zaczęłam zapinać, aż przeszłam do wykonywania komend w kubraczku. Jak na razie, nie ma grymaszenia ani paraliżu. Psica grzecznie chodzi na spacery w ubranku. I wygląda jak pancernik. Taki mały, czerwony pancernik. 🙂
Płaszczyk z wierzchniej strony jest ortalionowy, a od wewnętrznej wyłożony jest polarem. Zapinany jest na dwa rzepy – jeden przy szyi, drugi znajduje się na plecach. Frykadel miała już okazję się w nim wybrudzić. Szybko i łatwo się go czyści, jeszcze szybciej schnie. Albo ja miałam w tej kwestii szczęście. Po odwieszeniu, kubraczek nudzi się i przy pomocy mojej mamy (gdy coś przewiesza) atakuje moją akrylową czapkę rzepami.
Mam nadzieję, że Frida przechodzi w nim późną jesień, zimę i wczesną wiosnę. Podejrzewam, że zimowych spacerów i tak nie wydłuży ale zawsze zwierzakowi będzie cieplej po kręgosłupie.
No kubraczek ma iście uroczy , do twarzy jej 🙂 My powoli zastanawiamy się nad drugim psiakiem i w grę wchodzi też adopcja jakiegoś jamnikowatego psiaczka , po prostu mnie ta rasa rozbraja ^^
Pozdrawiamy ,
http://piesijegoczterylapy.blogspot.de/
Jamniki są dosyć specyficzne, ale która rasa nie jest? 😉
Jeżeli chodzi o jamniki do adopcji polecam Fundację „S.O.S. dla jamników”, o której pisałam tutaj: http://na-kanapie-siedzi-pies.pl/fundacje-ktorym-warto-pomagac-cz-1/
Dziękujemy za odwiedziny. 🙂
Dzięki , na ten moment jeszcze zmagamy się z naszym Giffciem i jego strachami ale zamysł o drugim psiaku jest 🙂