Następnego dnia po wizycie poadopcyjnej, moja Mama zbulwersowanym głosem zadała mi pytanie: „Jeżeli w schroniskach wiedzą, jak mogą zachowywać się psy po adopcji, to dlaczego nigdzie nie ma szkolenia dla przyszłych opiekunów psów adoptowanych aby ich uprzedzić jak to wygląda”? Zaznaczę jeszcze, że poprzedzająca pytanie noc była ciężka, a to za sprawą Frei.
No właśnie. Czy istnieje coś takiego w schroniskach jak szkolenie dla przyszłych właścicieli psów? Z tego co wiem, w schroniskach nie. Ale pojedyncze psie szkoły powoli wprowadzają do swojej oferty seminaria o pracy z psami ze schronisk. Jednak typowy zjadacz chleba nie będzie szukał psich szkół aby dowiedzieć się jak może wyglądać jego życie po adopcji psa.
A poza różowymi momentami, bywają ciężkie chwile, nieprzespane noce i poznawanie siebie nawzajem. Ale o tym będzie innym razem. 😉 Dzisiaj skoncentrujmy się na uświadamianiu przyszłych właścicieli, zanim sami przekonają się o tym na własnej skórze, co to znaczy pies po przejściach.
W niektórych schroniskach można skorzystać z bezpłatnej porady behawiorysty do kilku miesięcy po adopcji psa (taka możliwość jest np. Na Paluchu). Wiadomo, wolontariusze lub pracownicy schronisk informują nas jaki jest pies, wnioskując z tego co zaobserwują podczas spacerów czy akcji promujących. Mamy wtedy zarys jaki nasz przyszły pies może się zachowywać podczas większości dnia lub spaceru. Są jednak przypadki gdzie pies w schronisku był tulaśny, milusi, przynosił piłeczkę, kochał cały świat – cud miód, chodzący ideał. A po przywiezieniu do domu okazało się, że pies nie daje się dotknąć, warczy gdy przechodzi się obok miski z jedzeniem, ciągnie na smyczy i nagle są problemy o których nikt wcześniej nie mówił. Wtedy taki Kowalski czy Nowak może sobie z psem nie poradzić i zamiast szukać pomocy u fachowca, oddaje psa do schroniska lub pozbywa się go w inny, mniej humanitarny sposób.
Mogą wystąpić także inne problemy z psem. Może się zachowywać w taki sposób, że nie będziemy rozumieli o co mu chodzi. A już na pewno będzie to niezrozumiałe dla kogoś, kto do tej pory nie miał psa. Osoby, które miały chociaż jednego i w jakimś stopniu zagłębiły się w psi światek, mogą podejrzewać o co może chodzić. Jednak mało jest takich osób.
Schroniska często współpracują lub mają kontakt z domami tymczasowymi czy hotelikami. Dzięki temu mają różne informacje o tym, jak zachowują się psy po zmianie otoczenia. Dlaczego zatem nie informuje się osób chętnych do adopcji o tym co ich może czekać? Ludzie są różni, ci bardziej wyrozumiali czy znający psią psychikę podejdą do tematu w mniej reaktywny sposób niż Grażyna, która nie wie co się dzieje, nie umie sobie poradzić i nikt jej nie powiedział, że tak może być.
Wolontariusze czy pracownicy mogą coś opowiedzieć z własnego doświadczenia, ale pewnie nie każdy będzie taki wyrywny by wspomnieć „Proszę się przygotować, że ze stresu pies może się nie wypróżniać nawet 24h.” A Ty się martw, że pieseczek nie robił siku od adopcji już piątą godzinę. Podczas szału wizyt przedadopcyjnych w schronisku, można zapomnieć zapytać o coś lub nawet do głowy nie przyjdą pewne pytania. W takich sytuacjach miło jest usłyszeć , czego można się spodziewać w najbliższych dniach, tygodniach, miesiącach a nawet latach. A gdyby to mieć na papierze, to już w ogóle byłby luksus!
Z drugiej strony, może to jest celowe działanie? Gdyby ludzie wiedzieli co ich czeka, w większości przypadków nie decydowaliby się na adopcję psiaków. A schroniska pękałyby w szwach. Wiedza o potencjalnym zachowaniu psa po adopcji może kogoś przerażać na tyle, że nie zdecyduje się na ten krok. Ale w takiej sytuacji, niech taka osoba przemyśli czy nadaje się na opiekuna zwierzaka. Każdy pies wymaga szkolenia i z każdym trzeba coś robić, aby swojej wewnętrznej frustracji nie wyładowywał na najbliższym otoczeniu. A frustrację pies może nabyć niebywale łatwo. Ale ja nie o tym.
Są schroniska, które całkiem nieźle się rozwijają, wprowadzają wybiegi dla psów, biorą udział w imprezach aby wypromować swoich podopiecznych, urządzają akcje promocyjne, zatrudniają behawiorystów aby mogli pracować z tymi problematycznymi psiakami podczas ich pobytu w schronie jak i po ich adopcji. Ocieplają budy, w zimę zapewniają ciepłe posiłki i ciepłą wodę, w lato psiaki mogą skorzystać z baseników, zapewniają spacery, przyjmują wolontariuszy. Może następnym krokiem będą szkolenia lub spotkania informacyjne dla przyszłych opiekunów? Warto by uświadamiać wszystkich chętnych o różnych przypadkach psiaków, ich zachowaniach, o ekstremalnych i lajtowych egzemplarzach.
Myślicie, że takie kursy mają rację bytu? A może wiecie, że w którymś schronisku są tego typu spotkania informacyjne przeprowadzane? Czy jako potencjalna osoba adoptująca chcielibyście wiedzieć o wszystkich ewentualnościach jak pies może się zachowywać?
No cóż. mieliśmy dawnoo dawnoo temu jednego psa ze schroniska, ale po roku wrócił niestety tam z powrotem. Był wesoły, miły i przyjazny. Taki wariat, ale w ciągu roku nie udało się nam nauczyć go tego by nie zabawiał się i zagryzał kur, kaczek itd.
Rodzice zawsze biorą psa od małego i wychowuja. Pozdraiam
Bywają i takie historie.
My dlatego założyliśmy bloga, żeby właśnie ludzie mogli dowiedzieć się jak to jest, jak wybrać psa, jak wygląda samo pójście do schroniska – bo sami się tego obawialiśmy 🙂
Bardzo fajny pomysł. 🙂 Szkoda tylko, że wszyscy tego nie przeczytają. 🙁
Powiem tak, miałam takie same przemyślenia. Osobiście przed adopcją pytałam o pewne zachowania, które były dla mnie znaczące – skoro miałam przygarnąć psa pasterskiego, musiałam wiedzieć jak reaguje na inne psy, jak zachowuje się w stosunku do ludzi itd. Po przyjeździe z psiakiem do domu, po kilku dniach, pies zaczął zaganiać samochody, motory, przeraźliwie szczekać na inne psy, podgryzać po kostkach, biegać za rowerzystami czy biegaczami. Na szczęście mamy to już opanowane. Dodatkowo nowe miejsce, ludzie, sytuacje były ogromnym stresem dla psiaka. A mało kto zdaje sobie sprawę z takiego obrotu sprawy. Ludzie myślą, że adopcja to coś łatwego, że każdy może wziąć sobie pieska ze schroniska i nie będzie mieć z nim problemów. Niestety nie wszystko wygląda tak kolorowo. Szczególnie, gdy adoptuje się psa z nieznaną przeszłością…
Dla mnie podstawowym błędem przy adopcjach i ich promowaniu jest to, że nie mówi się o tym jak to będzie lub może wyglądać, gdy psiak z nami zamieszka. Wszyscy się cieszą, bo psiak jest ładny, dobrze prezentuje się na zdjęciach i w danym momencie jest idealnym kandydatem do powiększenia rodziny. A dopiero potem się okazuje, że trzeba iść do behawiorysty (a to drogie), trzeba wymienić kanapę/łóżko/stół bo pies pogryzł (kolejny wydatek) czy na wszystko szczeka. Wyobrażenie adopcji i adoptowanego zwierzaka jest źle przedstawiane. Co nie oznacza, że nie ma idealnych adopcji. Ale też wiem, że w schroniskach są wolontariusze, którym zależy tylko na tym by wypchnąć psa ze schronu i zapomnieć.
I tego właśnie nie mogę pojąć, dlaczego w niektórych schroniskach (bo nie we wszystkich) tuszuje się najważniejsze problemy danego psa. Czy nie lepiej byłoby wyłożyć wszystko czarno na białym? I dzięki temu dowiedzieć się, czy potencjalni właścicieli podjęli decyzję świadomie, a nie pod wpływem emocji – bo piesek jest taki ładny, bo to, bo tamto… Myślę, że wtedy byłoby zdecydowanie mniej nieudanych adopcji. Niestety ludzie nie zdają sobie sprawy ile trzeba włożyć wysiłku w to, by odpowiednio ułożyć i wyszkolić naszego nowego członka rodziny. Przecież psa nie bierze się na rok czy dwa, ale na jakieś 10-15 lat… Nie pozostaje nam nic innego, niż uświadamiać ludzi czym w ogóle jest adopcja i jakie przyjemności oraz problemy czyhają na nowych właścicieli.
Wydaje mi się, że w tych niektórych schroniskach przekłada się ilość wydanych psów ze schronu nad dobro psa i dopasowanie psa do rodziny. Bo jak ktoś się dowie jaki pies jest, że trzeba z nim ćwiczyć itd to posiedzi w schronie nawet 8 lat, a tak to za miesiąc będzie miał dom. Inna kwestia, ze dużo osób, które pojawiają się w schroniskach żeby adoptować psa szukają psów bezproblemowych, no a takich nigdzie nie ma.
Tego tym bardziej nie rozumiem 🙂 Jeśli chodzi o to, że niektórzy chcą psa bezproblemowego. Kurcze, nawet wzięty z hodowli może być psem problemowym… Dlatego stwierdzam, że tacy ludzie nie powinni mieć w ogóle zadnego zwiekarzaka. Tym bardziej psa.
Coś czuję, że dla takich właścicieli problemowy pies z hodowli jest po prostu głupi i nie da się go niczego nauczyć, co jest bzdurą, a dowodzi lenistwa pańciostwa. Zgadzam się, nie powinni mieć psa, kota czy nawet złotej rybki. Jak dla mnie, im wystarczą drobnoustroje w powietrzu czy kurzu. 😉
Albo nie spełnia oczekiwań właścicieli 😀 Wystarczy zmienić podejście i formę szkolenia (oczywiście biorę pod uwagę trening wyłącznie metodami pozytywnymi) i wszystko się da. Jak się chce, oczywiście.
Otóż to, „ten kto nie chce znajdzie powód, ten kto chce znajdzie sposób”, czy jak to tam szło. 😉
Bardzo chciałabym, żeby były takie szkolenia, co więcej, marzy mi się tak naprawdę egzamin na posiadanie psa – tak, jak na prawo jazdy. Myślę że taka kwestia wstępnie odsiałaby milion losowych właścicieli czworonogów.
To wcale nie jest takie głupie. Jedynie osoby z pewną wiedzą miałyby psa. Może to też w jakiś sposób ograniczyłoby bezdomność?