Nie, nie będzie to recenzja książki pt. „Zdobywam Zamek” autorstwa Dodie Smith. A swoją drogą mogłabym ją w końcu przeczytać gdyż leży od kilku miesięcy na kupce zatytułowanej „Do przeczytania” i smętnie się na mnie patrzy.
Tak na prawdę zamek w Otmuchowie (woj. Opolskie, powiat Nyski, około 10km do granicy z Czechami) już dawno zdobyłyśmy – jakieś 4 lata temu, gdy pierwszy raz tam zajechałyśmy. Jednak dopiero w tym roku przyjechałam do tej mieściny aby na własne oczy zobaczyć po raz pierwszy Lato Kwiatów. Psica (podobnie jak i moja mama), mimo, że Otmuchów odwiedza 3-4 razy do roku, również nie miała okazji uczestniczyć w tym festiwalu.
Lato Kwiatów organizowane jest w Otmuchowie od 43 lat. Festiwal ten trwa trzy dni (a tak na prawdę dwa dni i 7 godzin, ale kto by tam zważał na szczegóły). W pierwszych latach tego festiwalu na mieście było od groma wystawców z kwiatami. Można tu było podziwiać kwiaty cięte i te doniczkowe. Kwiaty swoimi kolorami, zapachami i kształtami kazały siebie podziwiać, a człowieczki bez mrugnięcia okiem temu rozkazowi się poddawali. Obecnie ekspozycje kwiatowe można zobaczyć w sali na Zamku, a wersje doniczkowe na przy zamkowych terenach. Na mieście (szumna nazwa, uwierzcie) namioty z donicami można policzyć na palcach jednej reki. Reszta namiotów to typowi sprzedawcy szpargałów i durnostojek, ubrań, toreb i torebeczek, krówek, żelek, lodów włoskich, gałkowych i amerykańskich, gofrów, czeskiego piwa (moja mama bardzo poleca „Holbę”) oraz innych przedmiotów typowo festynowych. Oprócz tego jest scena, na której odbywają się wiodące atrakcje, jak koncerty lokalnych zespołów, kół szkolnych i innych w ciągu dnia, natomiast późnym wieczorem występuje jakaś gwiazda polskiej sceny muzycznej.
Zastanawiacie się pewnie, dlaczego opisuję jakiś event dla miłośników wiejskich festynów i fanatyków kolorowych płatków. Już spieszę z wyjaśnieniem. Osobiście uważam, że Otmuchów jest miejscem, które całe można przejść w jeden dzień. Atrakcji turystycznych za dużo nie ma i w większości są one położone obok siebie. Jednak jeżeli ktoś wybiera się w Czeskie Góry lub robi tourne po „zapomnianych” przez Świat miejscach to jest to idealne miasto, a okres kiedy odbywa się Lato Kwiatów, pozwala odkryć kolejną trakcję turystyczna.
W tym roku główną atrakcją były upały sięgające ponad 35 stopni Celsjusza, w cieniu. W zeszłym roku większość festynu padało. Może za rok będzie przyzwoita pogoda do zabawy. 😉
Imprezę otwiera parada pobliskich sołectw, klubów sportowych, a w tym roku były nawet dwie grupy z Ukrainy. Nie było za bardzo głośno ani tłoczno, jednak Psica została w pokoju gdyż tego dnia dostarczyła już mi i sobie rozrywki przez co była padnięta, ale o tym trochę później. Takiej parady już dawno nie widziałam. Fajnie zobaczyć, że ludzie mają całkiem ciekawe pomysły i chcą brać udział w takiej prostej zabawie.
Inną, ale najważniejszą atrakcją festiwalu była wystawa kwiatów na Zamku. Wystawa kwiatów ciętych odbyła się w Sali Rycerskiej na Zamku (uwaga, tu z psem nie wejdziemy). Może nie była zbyt duża, ale za to spektakularna. Część ekspozycji była prosta, ale ujmująca. Nie jestem miłośniczką jakichś skomplikowanych, pełnych przepychu kompozycji dlatego te najprostsze szczególnie mi się podobały. Aczkolwiek wielkie kosze z kolorowymi kwiatami były również… gustowne. Tak, gustowne, to jest dobre określenie. Ale wiadomo, każdemu podoba się co innego. 😉
W całym Zamku odbywały się ekspozycje dotyczące kwiatów. Ale miały różny charakter, a to kwiaty na płótnie, na ceramice, na jedwabiu i w postaci biżuterii. Jednak i tak najciekawsze były te żywe „badyle”. 😉
Na terenach przyzamkowych (jak również w hollu Urzędu Miejskiego) można było zobaczyć kwiaty doniczkowe oraz krzewy ozdobne. I tutaj każdy miłośnik grzebania w ziemi mógł coś dla siebie zakupić do swojej „działkowej” kolekcji. Uwierzcie, było na co patrzeć. I nie raz słyszałam z ust mamy „Przyjdziemy w niedziele i przed wyjazdem kupimy”. Ale koniec, końców, nic nie kupiłyśmy. Stwierdziłyśmy, że w przyszłym roku pojedziemy specjalnie na jeden dzień by dokonać zakupów i od razu wywieźć zdobycze do posadzenia na działkę. Tak, tak, pokręciło nas. 😉
I tyle jeżeli chodzi o atrakcje, które nas interesowały. No, dobra, chciałyśmy zobaczyć jeszcze występ naszej znajomej, ale zaczął się wcześniej niż w rozpisce i musiałyśmy obejść się smakiem.
A co można robić w Otmuchowie gdy nas nie interesują atrakcje związane z Latem Kwiatów? Zwiedzać! Co prawda podczas festynu przeszkadza nam trochę… sam festyn, no ale skoro chcieliśmy przyjechać już w takim terminie, to jesteśmy skazani na jego niewygody. ;P
Pierwszym zabytkiem do zwiedzenie na liście „must see” jest Zamek Biskupi, czyli ten sam, na którym odbywa się wystawa ekspozycji kwiatowych. Co ciekawe w tej budowli znajduje się jednocześnie hotel i to do tego psiolubny! Pokoje hotelowe zostały utrzymane w „klimacie” a goście mogą wejść na taras widokowy i w słoneczny dzień podziwiać piękną panoramę Otmuchowa i okolic.
No dobra, to co jeszcze poza Zamkiem można zobaczyć? Zanudzę Was. Mury obronne przy Zamku również są zabytkiem. Czyli jak ktoś wybiera się na Zamek to może odhaczyć już kilka atrakcji. 😉
Innym ciekawym budynkiem, który również nosi miano zabytku jest Pałac barokowo-dolny, który znajduje się (uwaga, zaskoczenie!) u podnóża Zamku. He he, daleko od Zamku nie odeszliśmy. 😉 Ale warto sobie obejrzeć ten budyneczek, został przebudowany, ale fasada pozostała jedynie (!) odnowiona.
Teraz powinno być z górki. Ratusz przy Otmuchowskim rynku znajduje się od 1511 roku. A jest ciekawy nie tylko ze względu na dość posunięty wiek, ale również poprzez swoją architekturę i zegary słoneczne. Będąc w pobliżu Ratusza, zwróćcie uwagę na kamienice. A zwłaszcza ich fasady. Niestandardowe kształty i kolory, w Warszawie takich nie zobaczycie. 😀
Miłośnicy zabudowy religijnej również mają co zwiedzać – no może nie w takiej ilości co w Warszawie (na samej Starówce kościołów jest 9). Ale to zawsze coś i to nawet ciekawe „coś”. A dlaczego? Ponieważ każdy z tych budynków jest inny i na swój sposób oryginalny. Wystarczy rzucić na nie okiem żeby się o tym przekonać. 😉 A „rzucać okiem” można na: Kościół pw. św. Mikołaja i Franciszka Ksawerego, Kościół św. Anny oraz Kaplicę św. Krzyża.
A teraz coś dla miłośników wysokich i smukłych… budowli. 😉 Otóż ostatnim zabytkiem jest Wieża Wróbla, która kiedyś znajdywała się przy bramie Nyskiej, obecnie już nieistniejącej. Wieża znajduje się troszeczkę dalej od rynku, zatem krótki spacerek i już możemy ją podziwiać. Tak jak pisałam wcześniej – Otmuchów to miasto, w którym zabytki są skompresowane. 😉
Wszystkie atrakcje turystyczne można zobaczyć z psem. Chcę Wam opisać kolejne dwie, które wręcz należy zobaczyć z psem. A czemu należy? Bo mowa będzie o jeziorze i parku. A co w tym parku jest takiego super? Poza tym, że jest na tyłach Zamku? I można tam puścić psa by pobiegał sobie wolno i wąchał każdy skrawek trawy bez naszej ingerencji? I że mało osób tam chodzi? Dużo drzew, a co za tym idzie – cień i mały strumyczek. To ta mniej „cywilizowana” (ja tak ją nazywam) część parku. W tej bardziej „cywilizowanej” znajdziemy dinozaury! Te cztery lata temu ich nie było, a teraz są. I wcale nie jest ich tak mało. Czyżby mieszkańcy chcieliby się cofnąć w czasie? Jedynie trzeba uważać w tym miejscu na mały plac zabaw, gdzie psy nie mogą wchodzić. I tyle, ale dinusie warto zobaczyć. Bo można się zakumplować z Rexem. 😉
No i jezioro! Jest to sztuczny zbiornik retencyjny/zaporowy wybudowany w latach 1928-1933. Przy Jeziorze Otmuchowskim pracuje elektrownia wodna. Oprócz przepięknych widoków jakie można ujrzeć z wału, przy odrobinie szczęścia (ja go nie miałam) zobaczycie czaple. A jak już będziecie podziwiać widoki przy tamie, spójrzcie w dół i przyjrzyjcie się uważnie, bo pod wami pływają „niezłe” sztuki. 😉 A na dokładkę, owe jezioro to raj dla każdego kto uwielbia taplać się w wodzie. Nawet wybredna Pani Hrabina wchodzi do Otmuchowskiej wody by się schłodzić w upalne dni.
O! I bym zapomniała o jeszcze jednej „atrakcji”. Do Otmuchowa można było dojechać kiedyś pociągiem. Teraz pozostają pksy, busy, rower lub samochód. A opuszczoną i zabitą dechami stację kolejową zwiedzamy na „krzywą twarz”. W tym roku jakimś trafem nie zajechałyśmy tam, mimo, że przejeżdżałyśmy obok minimum dwa razy dziennie. Myślę jednak, że przez cztery lata niewiele się tam zmieniło. 😉
O typowo „technicznych” rzeczach rozpisywać się nie będę.
-> Noclegi (tak, tak, te psiolubne):
*Zamek w Otmuchowie
*Hotelik Dominik
*Agroturystyka w Sarnowicach (dosłownie pod Otmuchowem) [nr tel. 783-016-434]
-> Knajpy – nie spotkałam się z miejscem gdzie można wejść z psem. Oczywiście gdy są ogródki to nie ma problemu by pies nam towarzyszył.
I jeszcze na koniec, mała anegdotka, o której już wspomniałam przy opisie parady. Co takiego Frykadell zrobiła, że została na czas parady w pokoju? Otóż została wyprowadzona przez sprytnego kota poza teren obiektu, po którym luźno sobie chodziła przez ostatnie 4 lata, gdy tam zajeżdżała. I wlazła jakiemuś rolnikowi na pole z jęczmieniem szcześciorzędowym. W upał, w ponad 35 stopni Celsjusza w cieniu, popylałam za nią (a raczej w jej poszukiwaniu) po polu ze zbożem. Bo jak pies ginie, poluje, gania to zawsze ja musze za nią latać…
Reasumując. Jest co zwiedzać, jest gdzie spać, teraz trzeba tylko jechać. 😉
Otmuchów jest rzut beretem od mojej rodzinnej Nysy. Myślę, że tam jest więcej do zwiedzania i jest też jezioro nyskie. Na przyszły rok możesz się wybrać na festiwal „Ognia i wody, który się odbywa w lipcu.
Pozdrawiamy
Shusha Schroniskowy Spaniel
Przez Nyse przejeżdżamy w drodze do Otmuchowa. Faktycznie, rzut beretem. 😀 Dzięki za „cynk” w sprawie festiwalu. Pomysł już podałam, zobaczymy jak będzie z realizacją. 😉
Świetne zdjęcia <3
Dzięki 🙂