Opowiem Wam dzisiaj pewną historię. Myślę, że podobne zdarzenia mają miejsce w każdej rodzinie. Dlatego po przeczytaniu, podzielcie się swoją opinią lub historią. 😉
W pewnej rodzinie, dajmy na to Mostowskich*, był piesek, który nazywał się Pusia. Pusia była małym, krótkowłosym kundelkiem, który podbił serca wszystkich, bliższej i dalszej rodziny. A i wszelkich znajomych, każdy się o nią pytał i zachwycał.
Rodzina Mostowskich była spokrewniona z Gałęziastymi*. Gdy się przyjeżdżało do nich z Pusią, oni także zachwycali się psinką. Po paru latach w rodzinie Gałęziastych urodziło się dziecko. I od tego czasu wszystko w domu musiało być sterylne, była ciągła mania prania i sprzątania. Z czasem odczuć można było, że Pusia jest coraz mniej chętnie widziana w tamtym domu. Ale nikt nigdy nic nie mówił. Obecna zaś była groza w oczach matki latorośli, gdy Pusia wesoło przebiegała po dywaniku, na którym bawiło się dziecko. A serce owej matki stawało, gdy jej dziecko dotykało psa.
Jak to w życiu bywa, coś się kończy, a coś zaczyna. Dobiegło i życie Pusi do końca. Rozpacz była niemiłosierna, każdemu było smutno. Ale po jakimś czasie, rodzina Mostowskich wzięła następnego psiaka, ale tym razem był to duży, długowłosy kundelek (niech się nazywa Kora). Wszyscy się cieszyli z nowego członka rodziny i podziwiali go – poza rodziną Gałęziastych. Im było nie w smak, że pies chyba w ogóle jest. W żaden sposób nie wyrazili poparcia dla decyzji wzięcia psa. A dodatkowo jeszcze pytali, „po co”, a jeżeli już, „to, czemu nie jest podobny w wyglądzie do poprzedniego”. A wiecie skąd to pytanie? Bo oni temu dziecku nie powiedzieli, że Pusi już wśród żywych nie ma. W czasie, gdy rodzina Mostowskich odwiedzała rodzinę Gałęziastych po śmierci Pusi, Gałęziaści zawsze dziecku mówili, że Pusia z kimś została w domu albo jest w szpitalu dla psów, bo się źle czuje.
Ale wiecie, co? O nowym psiaku też jej (dziecku) nie powiedzieli. Jakieś dwa miesiące po wzięciu przez Mostowskich Kory, Mostowska rozmawiała przez telefon ze Starą Gałęziastą. W czasie tej rozmowy Stara Gałęziasta powiedziała: „Żebyś sobie nie pomyślała, że my nie chcemy żebyś przyjechała z waszym nowym pieskiem! Ale jak przyjedziecie to ona będzie mogła być tylko w korytarzu (wiatrołapie).”
Kurtyna.
Ręce i nogi opadają, nie? Co sądzicie? Jakbyście Wy zareagowali gdyby ktoś Wam coś takiego powiedział? A może mieliście podobny przypadek u siebie w rodzinie?
*Nazwiska wymyślone na potrzeby wpisu.