Gdy czytam wpis z zeszłego roku, o pokonywaniu lęków, to widzę jak bardzo wtedy byłam naiwna. To był czas, kiedy bardzo chciałam aby wszystkie problemy jakie mam z Freyą udało się przezwyciężyć w mniej niż pół roku. Tak żeby za rok móc się z nich śmiać. Rzeczywistość szybko zweryfikowała moje postanowienia i nadzieje.
Co prawda postępy jakie poczyniła Freya, i o których pisałam były znaczne. Jednak patrząc na to wszystko z perspektywy roku mam mieszane uczucia, czy niektóre z tych postępów były faktycznie takim krokiem do przodu. Ale mimo wszystko cieszę się, że zapisywałam te małe sukcesy i się nimi z Wami dzieliłam. Teraz mogę na spokojnie się wczytać i przemyśleć, czy aby na pewno, gdy cofała się w swoich zachowaniach, to cofała się do samego początku.
Co się zmieniło?
Jej samopoczucie w mieszkaniu, wchodzenie/wychodzenie z niego, jej pewność siebie w obcych pomieszczeniach.
W mieszkaniu czuje się dużo pewniej niż na początku, swobodnie się po nim przemieszcza i nie ma problemu z przechodzeniem przez drzwi. Rzutuje się to również na jej zachowanie i pewność siebie w obcych pomieszczeniach czy mieszkaniach. Nie to żeby od razu chodziła po całym mieszkaniu jak u siebie. Ona nie jest Iggym. Ale przyzwyczajenie się do obcego miejsca zajmuje jej już dużo mniej czasu niż na początku.
Swobodnie wchodzi na drewniane podesty, wzniesienia i tego typu elementy krajobrazu, które postawił człowiek.
Reakcja na niektóre odgłosy jest inna. Jeszcze rok temu, gdy tylko ktoś ciapnął drzwiami od toi toya, podrywała się i chciała uciekać. Dzisiaj czasami się tylko spojrzy albo kompletnie zignoruje całe zajście. Podobnie sytuacja wygląda z koszeniem trawy, odgłosem uderzenia metalowym wypełnieniem koszy na śmieci w parku podczas ich opróżniania, sygnałem karetki, śmieciarki, piszczącej zabawki, szumu wody w fontannach i innych.
Freya nie ucieka już na widok panów w odblaskowych kamizelkach! Doszło również do tego, że pojedyncze grupki osób, też nie są dla niej wyzwaniem. Gdy w parku jest ok. 30 osób, nie ucieka, a nawet zdarza się jej nieopodal wąchać trawę. Co ciekawe w lesie nie ma problemu z mijającymi ją ludźmi. Doszłyśmy nawet do takiego momentu, gdzie Freya nie ucieka i nie kuli się, gdy podchodzi czy przechodzi jakiś mężczyzna.
Warto jeszcze wspomnieć, że podróż pociągiem czy autobusem to również nie problem. Problemem czasem bywa samo dotarcie lub odgłosy wydawane przez maszyny.
Ach! Bardzo dużym sukcesem było zaprzestanie ucieczki czy szczekania, na osoby, które mieszkają w naszym budynku, gdy te kręciły się po klatce schodowej.
Z tym jeszcze walczymy
Ponieważ obecnie, ponownie odkręcam wychodzenie na spacery, to miejsca spacerowe w Warszawie mamy mocno ograniczone. Ale okres późnej jesieni i zimy, obfitował w odwiedzanie różnych miejsc spacerowych, gdzie Freya czułą się znakomicie.
Jak już wielokrotnie wspominałam, Freyaśka ma dużą nadwrażliwość na dźwięki (fobię dźwiękową?). Dlatego odkręcenie jej zachowania, na niektóre odgłosy jest trudne.
Reakcja na te dźwięki wymaga jeszcze pracy, ale odnosimy już pewne sukcesy. A tymi dźwiękami m. in. jest odgłos: domofonu, z budowy, metalicznych szczęknięć, uderzających o siebie słoików czy niski ludzki głos.
Z burzą bywa różnie, widziałam, że jedynie raz uciekła do innego pomieszczenia w mieszkaniu przed grzmotami. Co ciekawe, gdy byliśmy w majówkę na działce, w ciągu nocy i poprzedzającej ją dnia pojawiła się burza. Którą Freya praktycznie przespała (nocy) lub wykonywała typowe czynności (kopanie dołków, bieganiem, zabawą z Iggym) na terenie działki za dnia.
Na razie, poza naszym zasięgiem
Tutaj zdecydowanie mogę wpisać dzikie tłumy ludzi, piski dzieci, fajerwerki i odgłosy tramwajów. To są elementy, które pojawiające się w środowisku, wyzwalają zwiększoną produkcję kortyzolu w organizmie Frei.
Rola Iggy’ego w terapii Frei
Od razu uprzedzam, że adopcja Iggy’ego nie miała na celu bycia terapią dla Frei. Jednak warto wspomnieć, że Iggy ma swój udział w polepszaniu jej komfortu.
Na pewno nie umiałabym się z nią bawić w taki sposób jak robi to Iggy. Oczywiście początki były trudne i ciężkie, bo dziewczyna kompletnie nie ogarniała o co mu chodzi i gdy miała go dość (czyli dość szybko) warczała i wywalała w jego kierunku zęby. Z czasem to ewoluowało, a obecnie potrafi sama zachęcić go do zabawy w bardzo dziewczyński i subtelny sposób.
Iggy pokazuje jej, że kontakt z nami może być intensywniejszy. Dzięki temu nauczyła się w różny sposób zwracać na siebie uwagę i dopraszać się o mizianki.
Co będzie za rok?
Jest nad czym pracować, ale przez ostatnie kilka miesięcy zmieniły się też moje priorytety względem Frei. Rok temu chciałam żeby była mega socjalna, żebyśmy spacerowały ulicami miasta, odkrywały jego zakamarki, chodziły na szkolenia, seminaria, warsztaty, bawiły się w jakiś psi sport.
Z tego ostatniego zupełnie nie zrezygnowałam, jedynie zmieniłam dyscyplinę (co również jest elementem „terapii”). Co do reszty, zdecydowanie wolę aby Freyka miała przyjemność ze zwykłego spaceru po parku czy lesie, niż jakby miała się męczyć na jakiś zajęciach z psiego posłuszeństwa, gdzie byłoby zbyt dużo dla niej obcych psów, coś by wymagali, a jedyną rzeczą jakiej by pragnęła w danym momencie to powrót do samochodu. Nie. Ona potrzebuje czegoś innego i zamierzam jej to zagwarantować.
Najgorszy jest ten pierwszy krok, bo później często okazuje się, że nie było czego się bać.
Dokładnie, ja zawsze mówię, że początki są najtrudniejsze. 🙂