Nie planowałam robić takiego wpisu, ale postępy jakie robi Freya w przełamywaniu swojego strachu napawają mnie taką dumą, że aż muszę się pochwalić. 😀 Co nie oznacza, że całkowicie wyszła na prostą. Co to, to nie. Przed nami jeszcze sporo pracy, poznawania nowych miejsc i przedmiotów. A przede wszystkim odgłosów.
Ale zacznijmy od tego, czego Freya się bała i boi.
Tak jak pisałam w pierwszym wpisie o Frei, bała się budynków, chodzenia po mieszkaniu czy grupki osób. Do tego okazuje się, że ma problem z echem, głośną muzyką, krzykami, hałasami na budowie, odgłosem uderzania o metal, drewnianymi podestami, fajerwerkami, odgłosem obcasów na posadce, schodami, tłumami, obcymi ludźmi i psami, niektórymi odgłosami miasta (np. zbyt głośno jadący tramwaj ją stresuje), odgłosem jadącej walizki (prawdziwa zmora Freyki), wózkami dziecięcymi, dziećmi do lat ok. 3, płaczącymi dziećmi, no i przede wszystkim nocą. A! Zapomniałabym, boi się również szumiącej wody, ale nie takie w strumieniu czy rzece. Takiej przy fontannie, uderzającej o płytki lub wpadającej do wody. Zdecydowanie jest wyczulona na dźwięki.
Dodam, że niektóre z powyższych czynników same lub połączone z innymi powodują u Frei odłączenie mózgu. Przekierowanie całej siły w łapy i jedyne co się w danym momencie liczy to ucieczka. Najlepiej jak najdalej. Byleby nie było tego „czegoś”. Takie zachowanie występuje przy mega silnej panice. Przy takiej trochę lżejszej, jest nieustanne kręcenie się w kółko i niezdecydowanie, w którą stronę chce iść. Oczywiście w takich sytuacjach absolutnie nie reaguje na jakiekolwiek moje próby zwrócenia na siebie uwagi. W danym momencie mogę nie istnieć. Cieszę się, że nie jest cięższa i nie ma aż tak dużo siły, bo pewnie miałabym już wyrwaną rękę ze stawu.
Nie ma tego złego
Freya miała to szczęście w nieszczęściu, że mieszkamy w dość… intensywnej okolicy. A przynajmniej w sezonie wiosenno-letnim. Nie miałam zielonego pojęcia co ona zna, czego się obawia i do jakiego stopnia była socjalizowana. W pierwszym dniu, jak i tygodniu, doszłam do wniosku, że ona nie zna niczego co występuje w mojej okolicy. Nie licząc samochodów i motorów (a w Schronisku mówili, że się ich boi, tia), przechadzka wzdłuż Wisłostrady nie stanowi dla niej problemu. Różne dziwne, niestandardowe dźwięki wydawane przez samochody, również nie zwracają jej szczególnej uwagi (pomijając pękającą oponę 3 metry od nas). Jednak z dość sporą częścią musi się tutaj zaznajomić, a początku nie miała łatwego, bo akurat był jakiś dziki bum i przez cały pierwszy jej tydzień pobytu u nas, przewijały się tłumy po ulicach, skwerkach czy parkach.
Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak musiała się czuć rzucona na tak głęboką wodę. Wyobraźmy sobie, że część swojego życia spędziła gdzieś na wsi, z dala od miejskiego zgiełku. Nigdy nie była do miasta zabiera aby mogła spokojnie się z nim zapoznać. Nagle została wepchnięta do zupełnie nieznanego jej środowiska, z mnóstwem bodźców, zapachów, osób i dźwięków (ach, te dźwięki najgorsze). Wyobraźcie sobie, że całe dotychczasowe swoje życie spędziliście w piwnicy lub w lesie, a teraz musicie odnaleźć się w wielkim mieście. No i jak? Nie przerażające? 😉
Od samego początku jak u nas jest, to z nią ćwiczę. Ale nie, nie komendy (trudno żeby jakieś znała sama z siebie), nie sztuczki (te już są w ogóle jej obce), tylko oswajanie się z sytuacjami, przedmiotami, osobami, psami (chociaż to idzie ciężko ze względu na psich natrętów i ich właścicieli, na szczęście bywają wyjątki <3) oraz stymuluje jej pracę umysłową. Tak jak pisałam, Wiewióra robi pomalutku kroczki do przodu, najpierw były malutkie, a potem się rozhulała. 😀
Ale nie myślcie, że odnosimy same sukcesy. Niestety, bywa i gorszy spacer (albo trzy pod rząd), czasem Freyka się cofnie w danym zachowaniu. Ale przychodzi następny spacer, dzień, czy nawet minuta i zaskakując nas, robi jakiś postęp w czymś innym.
Postępy, postępy, postępy
Teraz czas na tą najlepszą wiadomość, czyli rozpiszę się zaraz, jakie to postępy zrobiła Freya przez ostatni miesiąc. 😀
A trochę tego było. W ciągu kilku dni obróciło się wszystko o 180°, mieszkanie było dla niej czymś strasznym i obcym. Tak po ok. czterech dniach uważała je za najlepsze miejsce. Dzięki temu przestała okrążać budynki, ładnie wzdłuż nich idzie i wchodzi na klatkę. Przechodzi przez próg domu aby do niego wejść. Zaczęła poruszać się po pokoju i częściowo po mieszkaniu, jednak co jakiś czas cofa się do etapu „ta kuchnia jest straszna, ja tam nie idę!”.
Na spacerach był koszmar, bo wszystko wyzwalało w niej panikę. Stopniowo jednak pojawiała się nadzieja, poprzez pojedyncze zachowania, w których się wyciszała na tyle, że spokojnie szła przed siebie, bez zbędnych nerwowych kółek. Obecnie, większa część spaceru to ładnie chodzenie przed siebie, na luźnej smyczy. Ale zdarzają się i takie, gdzie spokój to nieznane sformułowanie. Pracujemy nad tym, aby większe grupki osób jej niepokoiły (około 10-15 osób w okolicy to już nie problem – yay!), pojawiające się na horyzoncie dzieci czy wózki dziecięce nie były powodem do nagłej ucieczki (w tej kwestii też już jest lepiej ^^).
Mało tego, powoli zaczynamy się bawić! Bo musicie wiedzieć, że Freya jest psem, który nie umie się bawić (o czym też wspomniałam na fb). Na toczące się piłki patrzy, ale nie podejdzie, nie powącha. Rzucony patyk nie był interesujący, ale za to spodobała jej się zabawa w „ganianego”. A połączenie „ganianego” i patyka okazało się być mega fajną zabawą z człowiekiem. I jest to na tyle dla niej ważne, że jestem w stanie odciągnąć ją od pojawiających się bodźców. A, zdecydowanie lubi bawić się w rozszarpywanie papieru (co robi bardzo delikatnie) i ciumkanie różnych maskotek czy materiałów (czego się nie dotknie jest obślinione). Freya odkryła, że latające i toczące się frisbee też może być fajne. 🙂
Niestety ostatnio zaczęła obawiać się rowerów, których wcześniej się nie bała. Wręcz nie reagowała na przejeżdżający pojazd. W ostatnim tygodniu zaczęła zwracać na nie uwagę i omijać je szerokim łukiem.
Poniżej przedstawiam Wam filmik, który mogliście już oglądać na fanpage’u w tym tygodniu. 😉
***
Tak nam się żyje. Na pokonywaniu lęków i umacnianiu dobrych zachowań. Trzymajcie kciuki za naszą owocną pracę. 🙂
Super zabawa. z czasem się nauczy przynosić patyczek.
Będzie dobrze i trzymam kciuki <3
pozdrawiam
Pewnie, że się nauczy. 😉 Na razie się cieszę, że w ogóle się bawi. 🙂
Pozdrawiam 🙂