Aby się wybrać na spacer żółtym szlakiem, zachęciło mnie to, że można zrobić sobie całkiem fajne kółeczko. I nie trzeba wymyślać, gdzie skręcić, którym szlakiem czy nieoznaczoną drogą. Jak się okazało podczas wędrówki, nie obyło się bez kombinowania.
Podstawowe informacje
Samochód zaparkowałam tutaj
Szlak żółty, początek w Czaplowiźnie, przez Rezerwat Czaplowizna, PKP Topór i powrót do Czaplwoizny
Długość ok. 9,5 km (my zrobiliśmy jakieś 11 km)
Województwo mazowieckie, powiat węgrowski
Wrażenia ze szlaku
Na początki szliśmy przez las i wieś, gdzie biegnie szlak żółty z czerwonym, aż do momentu, w którym dotarliśmy do Rezerwatu Przyrody Czaplowizna. Na skrzyżowaniu, skręciliśmy w prawo, tak jak prowadził żółty szlak i weszliśmy w bagienny las. Było wilgotno, błotniście, a drzewa i paprocie i turzyce rosły bujnie po obu stronach wytyczonego szlaku. Na ścieżce można było rozróżnić ślady saren i jeleni, które wcześniej przez nią przechodziły.
Gdy wyszliśmy z rezerwatu, krajobraz raptownie się zmienił. Z ciemnozielonego i cieniodajnego lasu, weszliśmy w wysoki las sosnowy o gałęziach rosnących wysoko oraz o niskich jagodzinach i puszystych mchach. Powietrze tu było lżejsze i cieplejsze, a promienie słońca delikatnie muskały skórę. Szliśmy tak nieśpiesznie, aż doszliśmy do stacji kolejowej.
Ze względu na rosnącą temperaturę powietrza oraz brak najmniejszej chmurki na niebie, przerwę na uzupełnienie płynów i drugie śniadanie, zrobiliśmy w przejściu podziemnym stacji. A następnie ruszyliśmy w drogę powrotną.
Niestety okazało się, że ta część szlaku żółtego jest bardzo zarośnięta i aby nią wrócić, trzeba by było najpierw wjechać buldożerem. Dlatego przeszukałam ścieżki w lesie na mapie w aplikacji i wróciliśmy do lasu po naszych śladach. I tutaj skręciliśmy w lewo w pierwszą dróżkę jaka się napatoczyła, przy następnym rozwidleniu wybraliśmy prawy dukt i nagle się okazało, że ponownie drepczemy po szlaku żółtym.
Droga powrotna wiodła nas przez chwilę przez las, a potem przy brzegu rzeczki Dzięciołek. Dodatkowo zrobiło się nieznośnie gorąco i nie wiedzieć skąd, nagle zaczęły nas gonić burzowe chmury. Na szczęście skończyło się jedynie na przelotnych opadach deszczu, po których słońce postanowiło mocniej przyprażyć wędrowców na łąkach.