Zanim pojawiła się Freya w moim życiu, zaczęłam obmyślać sobie, czego nauczę swojego przyszłego psa, tak aby ułatwić sobie jego „obsługę”. Wynikało to z pewnych wniosków jakie wysnułam przy opiece nad Fridą, która pokazała mi psi światek i rozwinęła moją chęć zgłębiania psich tematów. Dzięki czemu, poczyniłam obserwacje na swoim psiaku, psów będących u mnie w rodzinie, psów znajomych i tych spotkanych na ulicy, co przekonało mnie dogłębnie jakie „podstawowe” komendy czy zachowania musi umieć mój przyszły pies.
Następnie założyłam zeszyt i zaczęłam wpisywać do niego różne komendy i hasła, co pomogło mi później powrócić do moich pomysłów sprzed kilku lat. Muszę się Wam przyznać, że ten zeszyt ratuje mnie czasami przed zanikami pamięci. Jeżeli przez dłuższy czas nie ćwiczę, jakiś sztuczek czy komend, to potem nie pamiętam, jakie było hasło na konkretną rzecz. Ale nie o tym zeszycie i mojej kiepskiej pamięci jest ten tekst.
Siadanie przed drzwiami
Od razu zaznaczę, że nie chodzi tutaj o teorię dominacji, która głosiła, że aby pies był Ci posłuszny to musisz wchodzić pierwszy do domu i pierwszy wychodzić. Umówmy się, że mój pies nie jest mi ani bardziej posłuszny, ani bardziej „zdominowany” przez to, że czeka aż pozwolę mu wejść do domu jak wracamy ze spaceru lub wychodzimy na spacer. Natomiast jestem pewna, że dzięki temu zaczął trochę panować nad swoimi emocjami.
Doszukałam się w tym bardziej praktycznego zastosowania. W przeciwieństwie do Frei, Iggy uwielbia spacery w mieście i gdy był w okresie rozwoju, to prawie, że taranował drzwi aby tylko pójść pozwiedzać świat. Ale nie pozwalałam mu na takie chamskie zachowanie, dlatego do póki nie usiadł i nie siedział grzecznie nie otworzyłam drzwi. To również była pierwsza rzecz, jakiej uczyłam od samego początku Carbo. Czarnulek jest bardziej wylewny przy wychodzeniu z domu i potrafił na drzwi wejściowe nawet skakać i się od nich odbijać. Opanowanie emocji, w tym przypadku, jest na wagę złota.
Ma to też drugie dobre zastosowanie. Ponieważ GuGuś jest dość wrażliwy na obcych pałętających się w okolicy mieszkania. To aby nie rzucał się jak głupi na każdą przechodzącą obok domu osobę, gdy wychodziliśmy na spacer, również musiał grzecznie siedzieć i czekać. Do tej pory drzwi na ulicę otwieram, a on może wyjść tylko, gdy mu na to pozwolę. I tak, nawet jak ktoś przechodzi pod drzwiami a my w nich stoimy (no Iggy siedzi), nie ma dzikich awantur, bo chłopak wie, że nigdzie nie wyjdzie.
Trzecie zastosowanie to powrót ze spaceru. Chłopaki siedzą grzecznie i czekają aż… wezmę ręcznik i wytrę im łapy. Co prawda, łapy najczęściej wycierane są w deszczowe czy śnieżne dni. Ale gdy na trawie jest rosa, to również przed wejściem do domu czeka ich mały „zabieg pielęgnacyjny”. 😛
Zatrzymanie się przed przejściem dla pieszych/schodami
Z Freyą nie do końca mi się to udało, ponieważ w momencie wielkiej paniki, trzeba było ją mocno trzymać na smyczy, aby nie poleciała przed siebie. I zatrzymanie jej przed przejściem na drugą stronę ulicy udawało się tylko dzięki sile mięśni moich ramion.
Natomiast pół-normalny Iggy zatrzymywanie się przed ulicą miał wpajane już za oseska, aby sobie sam krzywdy nie zrobił. Obecnie zatrzymuje się w 98% przypadków sam, zwłaszcza tam, gdzie są postawione słupki. W momencie kiedy nie mam pewności, że się zatrzyma rzucam mu hasło. Gdy jest czymś mocno zaaferowany (czyt. przeszedł po drugiej stronie ciekawy pies) nie zatrzyma się sam. Wtedy zwracam mu uwagę, że chyba się zapomniał, a on trochę z trudem odrywa swoje myśli od ciekawego tematu i niezgrabnie wraca na chodnik.
Oczywiście, powyższe nie ominęło Carbo. Chłopak nie znał życia w mieście, a co za tym idzie, raczej nie zdaje sobie sprawy, że bieganie tam i z powrotem może się niemiło dla niego skończyć. Obecnie sam z siebie zatrzymuje się na słupkach lub przy przejściach dla pieszych, przez które często przechodzimy. Na hasło, jak na razie, zatrzymuje się tylko przy pasach, ale jesteśmy na dobrej drodze aby wypracować więcej.
Parokrotnie widziałam, jak pies jakąś babkę prawie, że przeciągnął lub zrzucił ze schodów, bo za czymś ciągnął. Natychmiast postanowiłam, że zrobię wszystko aby nie skończyć z połamanymi nogami i sztuczną szczęką tylko dlatego, że dałam się pociągnąć psu po schodach. Dlatego obecnie przed każdymi schodami się zatrzymujemy i razem wchodzimy lub z nich schodzimy. Owszem, jest to upierdliwe, pracochłonne i meczące, ale jestem spokojna o swoje zęby i kości.
Wewnętrzny spokój w komunikacji miejskiej
Przyzwyczajanie do transportu miejskiego to był priorytet. Obecnie zbieram owoce swojej pracy w postaci chętnego wchodzenia Iggy’ego (Freya też polubiła autobusy) do komunikacji miejskiej.
Pomimo swojej niechęci do obcych, Iggy w autobusie czy tramwaju grzecznie się kładzie jak tylko wsiądziemy i czeka aż wysiądziemy z pojazdu. Mało tego, potrafi uwalić się na nogach obcej osoby i kompletnie się nie przejmować.
Ponieważ od początku roku jeździmy jedynie samochodem, Carbo nie miał okazji skorzystać z jazdy metrem czy tramwajem. W jego przypadku, na razie przełamujemy barierę, że przejeżdżający blisko autobus, oprócz tego, że wydaje z siebie dziwne, głośne dźwięki, to jest niegroźny i nie wymaga wpadania mi pod nogi.
Osłanianie przed obcymi
Czasem się zdarzy, że idziemy po wąskim chodniku, a i z naprzeciwka ktoś podąża. Wąskie chodniki są dla Iggyego newralgicznym punktem, bo obcy będzie przechodził zbyt blisko. Dlatego wypracowaliśmy kilka strategii radzenia sobie w takich sytuacjach.
Albo Iggy sam stara się wepchnąć w jakąś dziurę aby uniknąć kontaktu, albo biorę go na stronę zewnętrzną i trzymam blisko siebie, tak aby nie miał szans nawet napluć na obcego. Albo Iggy sam zwraca na siebie moją uwagę, co pozwala mi poprosić go o wykonanie jakiejś czynności i skupienie go na sobie. Gdy ten ktoś przejdzie wracamy do normalnego dreptania.
Ostatnio zauważyłam nawet, że gdy mamy sporo przestrzeni, idziemy po chodniku, a z naprzeciwka idzie większy tłumek osób, to Iggy sam staje do nich bokiem i udaje, że coś wącha. Uff, chociaż tyle dobrego, że sam już wymyśla, jak nie popaść w konflikty z prawem.
Co ciekawe, czasami Iggy wybiera Carbo jako swoją osłonę przed obcymi ludźmi, zwłaszcza, gdy jest mało miejsca.
***
Nie są to złote zasady wyryte w marmurze, które zmieniają życie o sto osiemdziesiąt stopni. To zwykłe przyzwyczajenia, które ułatwiają nam poruszanie się po mieście oraz życie codzienne. Jest to coś, czego chciałam nauczyć każdego swojego psiaka, a częściowym kompromisem i dostosowaniem się do potrzeb Iggy’ego.
Czy biorąc psa mieliście swoje założenia i pomysły na to, czego będziecie chcieli go nauczyć? Może na przestrzeni czasu coś się zmieniło?