To co wkładamy naszym psiakom do misek, ma na nie wpływ. Nie tylko zdrowotny, objawiający się twardymi pazurami, lśniącą sierścią i brakiem gazów lub biegunek. Ale również działa na ich zachowanie. Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami naszą krótką historią, związaną ze zmianą karmy i jej bardzo negatywnym wpływem na Iggy’ego.
Nasza historia
Powiedziałabym, że moja opowieść będzie raczej typowa. Po przejrzeniu różnych składów karm, opinii, analiz „co będzie lepsze”, podawaniu uzyskanych gdzieś próbek, zdecydowałam się na tą konkretną pozycję. Zamówiłam, odczekałam swoje na przyjście paczki, otworzyłam, odmierzyłam i nasypałam granulki do psiej miski.
Efekty zmiany karmy nie pojawiły się szybko. Nie były to rewolucje żołądkowe, które pozwoliłyby mi od razu wyeliminować „wroga”. Jak się okazało, reakcją organizmu na zmianę suchej karmy na inną było nadmierne wypadanie zmatowiałej sierści (w ciągu jednego wyczesywania uzbierałam całą reklamówkę futra) oraz wzmożona reaktywność. Ta ostatnia objawiała się znacznym pobudzeniem, zwiększoną reakcją na bodźce, trudniej było uspokoić i wyciszyć Iggy’ego. Ponadto, zwiększyła się ilość występowania zachowań agresywnych.
Po ponad dwóch-trzech tygodniach podawania nowych chrupków, kiedy sierść Iggy’ego nas zasypywała z każdej strony oraz jego zachowanie było średnio do opanowania, wróciłam do poprzedniego producenta karmy.
Skąd wziął się problem?
Po całym zajściu zaczęłam zastanawiać się, co w składzie nowej karmy było takiego „szkodliwego”? Czego w niej zabrakło? A może proporcje składników były nieodpowiednie?
Trudno jest mi tu zrzucić winę na cokolwiek. Nie jestem psim dietetykiem i mam nikłe pojęcie, jakie aminokwasy i tłuszcze znajdują się w poszczególnych produktach, z których wyrabiana jest psia karma. Jednak wiem, że do karm suchych bezzbożowych będę teraz podchodzić trochę, jak pies do jeża.
Przejdźmy do analizy
Na kursie z behawiorystyki mieliśmy zajęcia z psim dietetykiem i między innymi była mowa o manipulacji dietą. W skrócie, sprowadza się to do tego, aby podawać psu takie posiłki, aby w mózgu było wytwarzanych dużo odpowiednich neuroprzekaźników, które pozwolą nam na modyfikację psiego zachowania.
Czym są te tajemnicze neuroprzekaźniki?
To substancje chemiczne, których zadaniem jest przekazanie informacji (sygnału) z jednej komórki nerwowej (neuronu) do drugiej. Jak się zapewne domyślacie, w zależności jakim neuroprzekaźnikiem będzie przekazywany sygnał, taka będzie reakcja komórek nerwowych w mózgu. Czyli np. gdy neuroprzekaźnikami jest adrenalina w dużej ilości, dochodzi do przyspieszonego bicia serca, zwiększenia ciśnienia krwi, rozszerzenia źrenic oraz zmniejszenia perystaltyki jelit, aby przygotować organizm np. do ucieczki.
Ale jak to się ma do zmiany karmy, zapytacie.
W pokarmie, który podajemy może być np. zbyt mała ilość aminokwasów, z których powstaje neuroprzekaźnik odpowiedzialny za regulacje nastroju, kontrolę czujności i snu. Takim neuroprzekaźnikiem jest serotonina. Zbyt niski jej poziom może prowadzić do zachowań agresywnych, impulsywnych, niepokoju czy zaburzeń uczenia się. Czyli jest to coś, czego nie wolno lekceważyć.
Zbyt wysoki poziom adrenaliny i noradrenaliny również może powodować impulsywność, nadmierne pobudzenie, stany nadmiernej ekscytacji oraz agresję.
Podobnie sprawa się ma dopaminy, której jak jest za dużo zwierzak może być nadmiernie pobudzony, impulsywny i nad wyraz reaktywny.
Który z tych neuroprzekaźników miał wpływ na zachowanie Iggy’ego? Czy w podawanej karmie było za mało tryptofanu, z którego powstaje serotonina? A może za dużo fenyloalaniny i ostatecznie tyrozyny, które są prekursorami adrenaliny, dopaminy i noradrenaliny?
A jak rozwiązać kwestię wypadającej sierści?
Obstawiam, że tutaj mogło być za mało pewnych aminokwasów, których brak w diecie powoduje nadmierne wypadanie sierści. Między innymi jest to tryptofan i metionina. O tryptofanie już wspominałam, przy okazji serotoniny.
Metionina natomiast jest odpowiedzialna za osłanianie komórek wątrobowych, wspomaga magazynowanie tłuszczy w wątrobie, jest prekursorem dla tauryny (która jest „wspomagaczem” odbierania przez komórki nerwowe neuroprzekaźnika hamującego GABA – kwasu gamma aminomasłowego, pożądanego przy nadmiernej pobudliwości).
Mimo, iż w składzie podanej karmy widniał zapis z tłuszczem pochodzącym z kurczaka oraz łososia, a jego łączna wartość analityczna wynosiła 18%, sierść była matowa, brzydka, kołtuniła się i nadmiernie wypadała.
***
Jak widzicie, karmienie zwierzaków wcale nie jest takie proste, jak się zawsze mogło wydawać. Nie wystarczy kupić i nasypać. Co prawda, nie każę Wam ślęczeć nad składem podawanej karmy i analizować, jakie aminokwasy mogą się w niej znajdować i czy tłuszcze mają dobry wpływ na psiaka. Ale warto się zastanowić i zacząć obserwować czworonoga, po każdej zmianie karmy czy nawet zaczętym nowym worku.
Myślę, że w wybranej przeze mnie karmie zabrakło przede wszystkim tryptofanu, a finalnie serotoniny w GuGusiowym organizmie. Ale czy to był jedyny brak? A może karma zawierała za dużo fenyloalaniny? Teraz mogę tylko przypuszczać i unikać konkretnej marki.
Bardzo ciekawe spostrzeżenia dające do myślenia. Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo interesujący wpis. Błyskawicznie zaczęłam analizować nasze wybory karm i zasadniczo za każdym razem jeśli karma nie sprzyjała to objawiała się jedynie gorszą kondycją sierści. Ale po Twoim wpisie będę się jeszcze bardziej przyglądać moim psiakom.