Kiedyś uważałam, że pies który ma 6-7 lat jest psem wiekowym i powoli trzeba go coraz mniej eksploatować. Jednak gdy psicy stuknęło 12 lat zmieniłam zdanie. Frida jest moim pierwszym psem, zatem wcześniej o procesie starzenia się u psiaków wiedziałam tylko tyle, że siwieją.
Do tematu starości psów podeszłam tak jak do tematu starości ludzi. Moja prababcia, dopóki choroba jej nie położyła, była cały czas aktywna. Jednak wiadomo, nie była to aktywność by skakać zaraz na bungee, balować całą noc czy wybierać się na maraton. Jednak lubiła wychodzić na spacery, odwiedzać znajomych, pokręcić się po kuchni. Ale jak wiadomo, nie wszyscy starsi ludzie tacy są – niektórzy nie mają sił by wyjść z domu, czasem nawet by wstać z łóżka. Jednak z obserwacji psów jakie były w mojej rodzinie, wywnioskowałam, że póki pies jest zdrowy to zachowuje swoją aktywność. Może nie tak jak szczeniaki, ale pomimo siwego pyska i kolejnego „krzyżyka” dalej merdają ogonem, biegają za piłką czy kopią dołki.
Czemu tak się dzieje? Czy tak bardzo ludzie różnią się od zwierząt, że nie potrafią żyć „tu i teraz”? Psy i ludzie mają swoje charaktery, często słyszę od starszej osoby, że ona jest zmęczona życiem. Wiekowy pies też mógłby powiedzieć, że jest tym życiem zmęczony. Zwłaszcza jeżeli miał niezbyt ciekawe przejścia. Każdego w życiu, co jakiś czas spotyka niezbyt przyjemne zajście. Ale psy nie rozpamiętują starych ran, żyją tak jakby chciały wykorzystać każdą jego minutę. Może powinniśmy się tego od nich nauczyć?
Nawiązując do tytułu wpisu – kto jest u mnie w domu emerytką? W sumie, są dwie, zarówno Kotdzilla jak i Frida są dość wiekowe – jak już gdzieś pisałam Frykadel ma skończone 12 lat, a Kotdzilla 13. A ja od dawna (zanim jeszcze miałam psa) chciałam z psem pracować. Pomysłów było wiele, od agility, przez posłuszeństwo, a ostatnio narodził się, ale dość szybko zgasł pomysł o dogoterapii. To ostatnie zakończyło się negatywnym wynikiem z testu predyspozycji. C’est la vie.
Po tym zdarzeniu stwierdziłam, że już na 100% dam swojej emerytce spokój i nie będę jej męczyć żadnymi szkoleniami. A jeżeli znowu coś mi wpadnie do głowy to proszę o zwrócenie uwagi i solidnego „kopa na rozpęd”. 😉 Nie pozostaje mi nic innego jak schować swoje ambicje i pomysły do teczki tak by przeczekały na jakieś inne czasy.
Co nie oznacza, że zabronię Fridzie kopać dołków i tropić. Nic z tych rzeczy! Jak się uda, na jakieś większe spacerki socjalizacyjne będziemy chodzić, jak również odwiedzać i zwiedzać nowe miejsca. Bo niby kto powiedział, że na emeryturze nie można wyjeżdżać na wycieczki, poznawać nowych ludzi (tudzież psów) i cieszyć się chwilą? 😉
Frida po prostu obłędnie się trzyma, jak na swój wiek – w ogóle po niej tych 12 lat nie widać i myślę, że mogłabym zupełnie dobrze radzić sobie np. w rally-o w kategorii seniorów. :>
Myślisz, że to dobry pomysł? Jak na razie wróciłyśmy do podstaw bo zaczęła dość mocno wyłamywać się z komend. Na razie będę z nią ćwiczyć „banały” i w miedzy czasie pomyśle, może rally-o nie jest takim złym pomysłem. 😉
Mój biegający już za Tęczowym Mostem Maksiu przeżył 16 lat, a nawet pod koniec swojego życia ożywiał się, jak przyjeżdżaliśmy z Bohunem i biegał po lesie czy parku jak młodzieniaszek, choć stawy mocno go zawodziły. Nie wyglądał na smutnego czy zmęczonego życiem, choć bajki u rodziców nie miał, także nie można nie doceniać starszaków, bo mogą nas zaskoczyć swoją energią 🙂
Dokładnie! 😀 Nie należy ich nie doceniać, obserwując swoje dwie „emerytki” widzę w nich jeszcze sporo energii. 😉