…moje musi być na wierzchu. 😛
Mieszkać pod jednym dachem ze zwierzolubną osobą to chyba marzenie każdej zdrowo kopniętej osoby na punkcie zwierząt. Jednak wszystko jest cacy, do czasu gdy myślicie podobnie. A jak macie odmienne zdanie, zaczynają się schody.
Zdrowie, tylko czyje?
Różnica zdań potrafi być na tyle silna, że może decydować o życiu lub zdrowiu zwierzęcia. Oto malutki przykład: przez prawie 7 lat wojowałam z Mamą o wysterylizowanie Fridy. Niestety, nigdy nie udało mi się przekonać rodzicielki do tego zabiegu, bo ona odpowiadała „po co” lub „nie będę jej męczyć”, a gdy miała około 13-14 lat „teraz to nie ma znaczenia”. Na nic zdały się wyjaśnienia, jakie mogą pojawić się choroby itd. Zdjęć takich specjałów Mama oglądać nie chciała bo „takie okropne i nie na jej nerwy”.
Trenuj siebie, a nie psa!
Sporną kwestią mogą być również plany czy wizje w jakich widzicie wasze zwierzę. Tresura czy sporty nie koniecznie mogą być dobrze odbierane przez wszystkich. Szkolenie przecież jest meczące dla psa, więc po co go męczyć? Bo on nie musi, jest mądry sam z siebie, nie potrzebuje szkolenia. Próba nauczenia czegoś nowego Fridy kończyła się zdaniem „znowu ją męczysz?”. Ale jak przybijała łapkę na hasło „mały Hitler” (nazwa komendy powstała poprzez skojarzenie :P, zobaczcie kiedyś jak jamnik o krótkich łapkach robi piątkę, a zrozumiecie :D) to wszystkim trzeba było to pokazać i była ogólna radość. Jednak najpierw było „po co”, „nie męcz psa”. Wizja nakolankowego pieska do przytulania i kochania nie obejmowała w ramy kilku sztuczek więcej. 😛
A oprócz tego dochodzą różne metody treningowe. Obecnie mamy chyba cały przekrój, różnych pozytywnych metod szkoleniowych. No i którą tu wybrać? Oczywiście taką, która jest Twojej idei szkolenia najbliższa. Na przykład, ja uwielbiam klikać różne rzeczy i pracować na jedzenie, ale gdy trzeba zwrócić uwagę to ostrym tonem, bo jak do tej pory ćwierkanie nie przynosiło efektów. 😛 Ale osoba, z którą dzielimy życie lub mieszkanie, może mieć odmienne podejście i nie uznawać naszego machania zabawką w nagrodę czy pozwalania wchodzić psu do domu na komendę.
Sporną kwestią jest też czy pozwalać się bawić psom w domu czy jednak nie. Bo w domu mają wypoczywać, a nie ćwiczyć i się bawić. Takie aktywności są dostępne tylko na dworze, gdzie mają być skupione na przewodniku.
Temat klatki dla psa do tej pory wzbudza fale gorących dyskusji. Są zarówno jej zwolennicy, jak i zagorzali przeciwnicy. Tak jak w przypadku sterylizacji, można tłumaczyć po co to się robi i jaki ma wpływ na psa. Ale zawsze w odpowiedzi można usłyszeć, że jak nie radzi się sobie z psem, to trzeba było go nie brać. A nie biedaka dodatkowo męczyć. A dla psa ze schroniska to już w ogóle trauma. Znowu zostanie zamknięty. Ty chcesz go uwięzić, a on będzie myślał, że to kara.
Może paróweczki albo szyneczki?
Podobnie może być z żywieniem czworonoga. Moje „ulubione” zdanie: „kiedyś ludzie gotowali dla psów kaszę, mięso z kurczaka i marchewkę, i żyły”. Szkoda, że nikt nie mówi o tym, że taka kasza jest dla psa niezdrowa (moja Mamunia przypadkiem się o tym dowiedziała, gdy Frida zjadła czyjś obiad, po czym spuchła jak balonik). No tak, a my teraz wymyślamy, a to puszka z mięsem, a to jakieś groszki, a nie daj co surowe mięso. Bo jeszcze krew poczuje! I dopiero się narobi. Ale jak zadaje takim osobom pytanie, co ma się „narobić”, to jakoś zgrabnie nie umieją odpowiedzieć.
Wpływ na psa
Wszelkie sporne kwestie i nawarstwiające się konflikty, wcale dobrze na psa nie wpływają. Stres i frustracja, z którymi pies nie umie sobie poradzić w wyniku zagęszczonej atmosfery w domu, doprowadzają do problemowych zachowań, z którymi z kolei (dość często) nie umieją sobie poradzić opiekunowie. To powoduje kolejne kłótnie w domu i jeszcze większy stres dla psa. Aby nie wpadać w błędne koło dobrze jest, w takich sytuacjach znaleźć rozwiązanie. Albo ktoś musi odpuścić, albo trzeba iść na jakieś ustępstwa. Czasami trzeba się dobrze przyjrzeć i znaleźć przyczynę problemowego zachowania psa w nas, bo może się okazać, że rozwiązanie jest bardzo proste.
***
Także widzicie, życie nawet ze zwierzolubem, ale o odmiennym zdaniu niż Wasze, może być czasem trochę uciążliwe. Zwłaszcza jeśli jesteście co chwilę strofowani, bo druga osoba wie lepiej/ma inne zdanie/nie pilnuje swojego nosa. Ale nigdy nie jest tak różowo jakbyśmy chcieli, dlatego trzeba wypracować sobie pewną strategię lub mieć nerwy ze stali. Jakby nie patrzeć, każdy ma inną wizję prowadzenia swojego zwierzaka. Ale w końcu to Wasz pies, Wy za niego płacicie, sprzątacie kupy i wyprowadzacie na spacery. Dlatego nie dajcie sobie wejść na głowę!
Czy mieszkacie ze zwierzolubem pod jednym dachem? Jakie macie problemy? A może udało Wam się trafić na kogoś, kto myśli identycznie tak jak Wy? Piszcie. 🙂