Myślę, że do imprez sportowych w wersji on-line każdy z nas zdążył już przywyknąć. Jest to duże ułatwienie dla tych uczestników, którzy mieszkają setki kilometrów od miejsca danego wydarzenia, a chcą wziąć w nim udział. Mam nadzieję, że mimo zniknięcia w pewnym momencie covidowych obostrzeń, wydarzenia on-line jednak pozostaną.
O dogtrekkingu pod sztandarem Bark House, pisałam Wam już w zeszłym roku, przy okazji naszego udziału w edycji mikołajkowej. Tym razem organizatorzy zawodów, postanowili, iż te pierwsze w 2021 r., będą całkowicie w wersji on-line, a nie tak jak to było w grudniu, w wersji hybrydowej (częściowo stacjonarnie i on-line).
Barktrekking – bieg charytatywny
Podobnie jak poprzednio i tym razem, organizatorzy postanowili pomóc fundacji pomagającej chorym, bezdomnym zwierzętom (w tym kotom, ptakom, gryzoniom, sporadycznie psom) oraz realizującej program kastracji. W tej edycji wydarzenia, Bark House postawiło na pomoc Fundacji „Pręgowane i skrzydlate” z Wrocławia.
Jak to działa? Część z wpłat z opłat startowych jest przelewana na konto wybranej fundacji. Oprócz tego, organizatorzy organizują aukcje, na których można wylicytować drobne fanty i jednocześnie zasilić konto fundacji.
Kto, co i jak?
Ze względu na ograniczenia, spowodowane zwyrodnieniami w stawach Carbo, wybrałam dystans 5 km z dostępnej puli. Oprócz tego, można było zapisać się również na 10 km, 15 km a nawet 20 km marszu z psami.
Sama impreza została zaplanowana na ostatni weekend maja, tj. 29 – 30 maja 2021 r. Na przechadzkę, w ramach zawodów, wybraliśmy się w niedzielę 30 maja. Pakiet startowy, z paczkomatu odebrałam pod koniec tygodnia i zaczęłam odliczać dni do realizacji planu.
Musicie wiedzieć, że takie imprezy niezwykle motywują mnie do szukania nowych miejsc spacerowych. A ponieważ w edycji on-line istnieje dowolność w wyborze miejsca, to można podjechać tam, gdzie od dłuższego czasu ma się ochotę wybrać. Dlatego za cel naszej wyprawy, obrałam sobie szlaki i ścieżki prowadzące do Rezerwatu Horowe Bagno zlokalizowane na wysokości Kobyłki pod Warszawą, Strugi i Pustelnika.
Nasza dogtrekkingowa wyprawa
Z samego rana, tak aby uniknąć ewentualnych tłumów ludzi, wyruszyliśmy spod domu i zatrzymaliśmy się dopiero na mini-pseudo-parkingu w miejscowości Nadma. A już po chwili, szliśmy czerwonym szlakiem biegnącym od parkingu, aż do samego Rezerwatu Horowe Bagno. Tutaj skręciliśmy w prawo i poszliśmy wzdłuż granicy rezerwatu. Przy skrzyżowaniu z dużą (chyba nawet główną) ścieżką leśną zrobiliśmy sobie postój. Chłopaki dostali michę z wodą i po drobnej przekąsce. Za to ja w kubku termicznym miałam napar z mięty i batonika. Po ok. 20 minutach odpoczynku ruszyliśmy, wspomnianą już dużą ścieżką, która, jak google maps pokazywało, prowadziła na parking (cały czas prosto).
Słowo na koniec
W zależności od aplikacji, zrobiliśmy 6 lub 6,2 km (zapisani byliśmy na 5km).
A przy okazji dog trekkingu, odkryliśmy bardzo ładny i ciekawy teren blisko Warszawy, który na pewno jeszcze zwiedzimy na jesieni, kiedy temperatury znacznie spadną. Biorąc pod uwagę, iż podczas całego spaceru spotkaliśmy razem dwa psy i ok. sześcioro ludzi, to myślę, że w sezonie jesienno-zimowym możemy spotkać nawet o połowę mniej spacerowiczów i rowerzystów.
Na zdjęciach te tereny wyglądają na świetne miejsce na spacer.
Gratuluję też udanego startu!