Wiem, że nie wszyscy mają takiego małego psa jak ja, ale gdy są duże tłumy, mogą one „zdeptać” i dużego psa. W tłumie nie ma szans by się gdziekolwiek przepchać z psem. Zatem dlaczego opisałam spacer po Starówce? Przecież gdy słonko przygrzeje, temperatura podskoczy ponad 10ºC na Starówce nie ma jak igły wepchnąć. Jednak chcę psiarzy zachęcić do zwiedzenia Starego i Nowego Miasta z psem przez miejsca mniej uczęszczane, a równie ciekawe i czasem nawet ładne. Chociaż wiadomo, każdemu podoba się co innego. 😉
We wpisie umieściłam znakowanie – czerwone i fioletowe „punkty”. Czerwona to trasa „podstawowa”, a fioletowa „alternatywna”. Oczywiście nie zmuszam do chodzenia tak jak podałam i opisałam we wpisie. Wybrałam jedynie te ulice z mniejszą liczbą ludzi. Chociaż w niektórych przypadkach (takich jak taras widokowy, pl. Zamkowy i kawałek drogi przed wejściem na Barbakan) tłumów nie unikniemy.
A zatem zaczynamy! Wędrówkę po Starówce zaczęłam nietypowo bo od „końca”.
* Pierwszy punkt do zobaczenia i od którego zaczniemy nasz spacer znajduje się na ulicy Zakroczymskiej 6, a jest to Pałac Sapiehów. Dlaczego zaczynam akurat tutaj? Ze względu na architekturę, ozdoby oraz przez to, że dość mało osób zdaje sobie sprawę, że istnieje taki budynek. A oprócz tego moja babcia chodziła tutaj do podstawówki. 😛 Obecnie w tym dość dużym budynku, znajduje się przedszkole, podstawówka, gimnazjum, które tworzą ośrodek szkolno-wychowawczy dla dzieci słabosłyszących.
*Aby uniknąć tłumów, ruszamy wzdłuż Pałacu w stronę Wytwórni Papierów Wartościowych (dla niezorientowanych: stojąc twarzą do Pałacu w lewo). I skręcamy w najbliższą ulicę po prawej (Wójtowska). Tutaj specjalnie nie ma co oglądać, chyba, że ktoś planuje włam na drukarnię po lewo. 😛 Ale nie radzę. 😉
* Idąc cały czas prosto, dojdziemy do pierwszej ulicy po prawej i w nią skręcamy (Przyrynek). Trzeba uważać, bo tu często ludzie parkują jak im się żywnie podoba i może być mało miejsca na chodniku. Widoki niezbyt ciekawe, bliźniaki po jednej, po drugiej stronie ulicy szkoła architektoniczna a potem obdrapane mury. Jednak jeżeli nam się uda, patrząc na prawo zobaczymy podwórko Pałacu Sapiehów. Idąc tą ulicą dojedziemy do ul. Kościelnej.
* Istnieje także alternatywna droga: zamiast skręcać w ul. Przyrynek można iść dalej i skręcić w następna uliczkę po prawej [(Rajców) bądź jeżeli komuś już się spacer nie podoba zejść po schodach w dół, w stronę Wisłostrady]. Na tej uliczce mamy przeróżną architekturę budynków mieszkalnych, ale za to jest dość ciekawa kostka zamiast asfaltu. Gdy uliczka się skończy (a skończy się, zapewniam) możemy skręcić w lewo (to dla tych, co im się spacer nie podoba i chcą iść w tłum do Parku Fontann) lub w prawo i wyjść na ul. Przyrynek.
* Będąc na skrzyżowaniu dróg Przyrynek i Kościelnej, skręcamy w lewo. I tutaj możemy podziwiać kościół Najświętszej Marii Panny z czerwonej cegły. Idąc dalej, przy skręcie muru dobrze widać dzwonnice, również z czerwonej cegły. Oprócz tego mamy widok na Park Fontann, Wisłostradę, Wisłę i Warszawę po drugiej stronie tejże.
* Gdy napatrzymy się na Warszawskie widoki i wracając tą samą drogą, to zauważymy pomnik Marii Skłodowskiej-Curie. Kilka fotek pomnika i z pomnikiem i możemy iść prosto w najbliższą mikro-uliczkę po lewej. Na samym końcu po lewej stornie tejże uliczki znajduje się Kościół Świętego Benona. Na tym etapie zbyt wiele dróg do wyboru nie mamy, dlatego idziemy kolejną mikro-uliczką „Pieszą”.
* Idąc nią dojdziemy do Rynku Nowego Miasta. Tu mogą być tłumy. Skręcamy w lewo i również po lewej mamy kolejny kościół. Na Starówce są one co krok! Tym razem jest to Kościół Świętego Kazimierza. A oprócz kościoła mamy widok na cały Rynek Nowego Miasta. Stąd zobaczymy mały „wodopój” oraz freski na budynkach.
* Idąc wzdłuż budynków parafialnych i nie skręcając w lewo, tak jak prowadzi nas droga, tylko idąc prosto dojdziemy na podwórko. Mało kto tu się zapuszcza. A wieczorem to widoki miłe dla oka, niskie klimatyczne, latarnie, trochę dzikiej zieleni i trochę tej „pod kontrolą”. Idąc tak dojdziemy do rozwidlenia dróg. A co by wydłużyć sobie spacer skręcimy w prawo. Po lewej stronie stoi budynek w którym obecnie mieści się Fundacja, a kiedyś było do przedszkole (a tak, pochwalę się – chodziłam do niego). Na budynku każdy psiarz dostrzeże wymalowane dwa psiaki. Biegają, bawią się lub obcują z namalowanymi postaciami.
* Przechodząc trochę dalej, za budynkiem (gdzie kiedyś było Kino „Wars”, a obecnie jest teatr o tej samej nazwie) znajdziemy kawałek roślinności z tabliczką nieprzyjazną psiarzom. Ale popatrzeć na zaniedbane budynki można. Co ciekawe te budynki oddzielają nas od tłocznej i głośnej ulicy. Zatem cieszymy się ze spokoju.
* Żeby nie było za nudno i za cicho, przejdziemy za budynek fundacji, w stronę plebani. Na końcu uliczki skręcamy w prawo. Wyjdziemy trochę na ruchliwą ulicę, ale na budynku po prawej mamy całkiem ładny mural. Powstał niedawno, przy odnowie budynku. Gdy nacieszymy oczy malunkiem możemy wrócić ta samą drogą.
* Gdy ponownie staniemy na „małym rozdrożu” pójdziemy w wąską uliczkę, by wyjść na ulicę Starą. W tej sytuacji idziemy prosto w dół do skrzyżowania. Szumna nazwa, a bez przepustki już tutaj samochodem nie zjedziemy. Ale ponieważ nie wybraliśmy się na przejażdżkę tylko na spacer to nie musimy o tym wiedzieć. 😉 Przy skrzyżowaniu ulicy Starej z Mostową możemy popodziwiać freski na niebieskim budynku po naszej lewej. Owe zdobienia zostały namalowane przez rodzicielkę jednej z artystek tutaj mieszkających. Innym ciekawym budynkiem w tej okolicy jest kolejny niebieski budynek po prawej stronie. Od pierwszego piętra do dachu jest wyłożony płytkami, tworzącymi mozaikę. To będziemy z daleko go oglądać, przejdźmy na drugą stronę na skwerek i podziwiajmy czyjś niecodzienny pomysł wykończenia budynku.
* A kiedy jesteśmy już znudzeni architekturą możemy iść popodziwiać pierwszą na naszej drodze „mapę” Starówki. Znajduje się ona idąc w dół ulicy, po prawej stronie. A trochę dalej stroi rzeźba, wg mnie, przedstawiająca strudzonego wędrowca, który odpoczywa. Ale to tylko moja interpretacja. 😉
* Nasze kroki kierujemy na podwórko, znajdujące się pod lekką górką po lewej stronie niebieskiego budynku w „kafelki”. Psiak dalej ma trochę zielonego trawnika i krzaczki do powąchania, a my dowiadujemy się, że mieszkańcy bardzo nie lubią turystów. Ale kto by się tym przejmował? Jeże turystami się nie przejmują i pod wieczór wyruszają na swoje wędrówki. O dziwo, na tym podwórku jest całkiem spokojnie. Ale zmierzamy do schodów znajdujących się pod koniec podwórka. A gdy wespniemy się na górę…
* …będziemy przed Barbakanem. Ale że nas tłumy nie interesują udajemy się na wprost, na ulicę Podwale. Długo się ulicą nie nachodzimy, bo schodzimy pierwszymi schodami po lewej i maszerujemy z piesem wałem. A co tam może być ciekawego? Zaraz się przekonamy.
* Przede wszystkim możemy podziwiać mury obronne wzdłuż, których idziemy. Oprócz tego możemy tam znaleźć takie nietypowe miejsca jak to:
Trochę dalej znajdziemy pomnik Małego Powstańca.
* Idąc dalej, przechodzimy przez ulicę i znajdujemy się w dalszej części wału. A tutaj dalej mamy mury, trochę mniejsze i te trochę większe. Psiak może powąchać trawkę po której chodziły parę minut wcześniej psy mieszkające w okolicy. Aż znajdziemy po lewej stronie ciekawy zegar na ścianie. Zegar przedstawia słonce, fazy księżyca i każda godzina oznacza jakiś znak zodiaku. A żeby było mało, o każdej pełnej godzinie zegar wygrywał melodyjkę, a dokładniej mówiąc melodię to wiersza Marii Konopnickiej „A jak poszedł król na wojnę”. Zegar jest „wizytówką” Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Precyzyjnego, na budynku, którego się znajduje.
Trochę dalej po naszej prawej znajdziemy kamień. Ale nie byle jaki, bo postawiony w hołdzie Marii Konopnickiej.
A ten wielki z mieczem to kto? Nikt inny jak Jan Kiliński. Wiedzieliście, że jego pomnik nie został zniszczony podczas II Wojny Światowej?
* Gdy skończymy zachwycać się zegarem na ścianie i pomnikiem, możemy ruszać przed siebie. Po raz trzeci mamy mury obronne po lewej stronie (trochę nudna już ta okolica się robi) i kawałek trawnika. Ale na nasze szczęście (bądź nie) mury się kończą i trawnik również, a to oznacza, ze doszliśmy do pl. Zamkowego. Aby wydostać się z wału wchodzimy po niskich schodkach po naszej prawej stronie. Po czym udajemy się na plac Zamkowy. Dla tych bardziej łaknących pamiątkowych zdjęć, można podejść do kolumny Zygmunta. Ale z bliska Zygmunta się nie uda uchwycić zatem, bardziej bym polecała zrobić zdjęcie z dalszej odległości. Podobnie ma się sprawa z Zamkiem Królewskim. Z bliska również uchwycimy niewiele.
* Żeby przedostać się na dalszy plan zwiedzania z psem musimy, niestety, przedostać się przez cały plac Zamkowy. I to w najdalszy kąt owego placu. Czyli idziemy cały czas prosto, aż dojdziemy do Pizzy Hut (takie charakterystyczne miejsce). Tutaj powinno być już trochę luźniej. I dalej idziemy prosto. Przy okazji oglądając ciekawe ozdobienia architektury.
* A po co idziemy tak prosto? A po to by zobaczyć dzwon. Dzwon na Kanonii, został ufundowany przez J.M. Daniłowicza (podskarbiego koronnego) dla kościoła jezuitów w Jarosławiu, przed 1939 r. Ponoć obejście go i dotknięcie przynosi szczęście, czy pomyślność. No widzicie, jak bardzo wierzę w te przekazy, że nawet nie jestem w stanie Wam poprawnie powiedzieć, co takiego ten dzwon robi. 😉 No i może będziecie mieli więcej szczęścia niż ja do robienia zdjęć i akurat traficie na moment kiedy skończą renowacje budynków. 😉
* Maszerując dalej przed siebie (po prawej mijamy hostel) widzimy odnowioną kostkę na ulicy, ale budynki w różnym stanie rozkładu. Nie no, aż tak źle nie jest, ale jak dla mnie, wszystkie budynki na Starówce powinny być odnowione. W końcu jest to jedno z miejsc reprezentujących Warszawę. Tym razem długo na wprost nie idziemy bo tuż zaraz skręcamy w prawo, pomiędzy budynki. Wąziutka uliczka, po prawej stronie ma jeszcze drewniane balkony, po lewej były pomnik (nie mam pojęcia co tam było), a przed sobą połączenie dwóch budynków. Zawsze mama w tym miejscu się rozmarza i mówi, że chciała by mieszkać w takim pokoju pomiędzy. Może to i fajna sprawa, ale ja już widzę jak musi być w takim pokoju zimno – w końcu, prawie z każdej strony go owiewa. Cykamy foty, rozmarzamy się jakby to było pięknie patrzeć na wszystkich z góry z okna z tego pokoju i przechodzimy pod nim. A po drugiej stronie…
* …taras widokowy na Gnojnej Górze! A skąd ta nazwa? Powód jest bardzo prosty, składowano w tym miejscu śmieci do 1774 roku. Po czym obsypano ziemią i w pewnym momencie zrobiono na nim taras widokowy. Żeby nie było zbyt miło, w latach 80-tych ubiegłego wieku, skarpa się obsunęła. Na szczęście nic, nikomu się nie stało. No dobrze, ale co my robimy na tej skarpie? Zanim pójdziemy oglądać Warszawę (a mówiąc w skrócie oglądać Wisłostradę i Stadion Narodowy), możemy popodziwiać pomnik Siłacza, lub jeżeli jest się Psicą – koniecznie (podkreślam to słowo, koniecznie) trzeba zwiedzić mini tarasik po prawej stronie od przejścia pod niebieskim przejściem. Czy coś dla nas jest w tym tarasiku ciekawego? Nie. Czy jest coś ciekawego dla Psicy? Tak, cały tabun zapachów! Może nie wszystkie psy będą obwąchiwać akurat to miejsce.
* Wracając do zwiedzania ludzkiego. Zaznaczę, że na tarasie może być sporo ludzi, bo jest to bardziej znane miejsce. I tak jak pisałam wcześniej, możemy podziwiać pomnik Siłacza, obok znajduje się kamień postawiony w hołdzie Żołnierzom Batalionu Szturmowego Armii Ludowej, no i oczywiście taras widokowy. Gdy się naoglądamy widoków Warszawy oraz różnych rozwiązań architektonicznych znajdujących się przy tarasie możemy iść dalej. A dokąd? Tutaj mam dla Was dwie wersje drogi.
* Jeżeli mamy dosyć już spacerowania pomiędzy budynkami i chcemy by nasz milusiński trochę swobodnie sobie pobiegał polecam zejść z tarasu widokowego po schodkach lub bocznym zejściem po prawej stronie od miejsca, z którego przyszliśmy. Należy kierować się cały czas w dół aż dojdziemy do (jak na tę okolice) dużego trawnika. Tutaj możemy naszemu psiakowi dać trochę luzu, a przy okazji przejść kawałek wśród zieleni. Jeżeli jesteśmy jeszcze spragnieni figur wykonanych w kamieniu, możemy przejść przez cały skwerek od strony Gnojnej Góry i przy ostatniej kamienicy podziwiać mini wystawę różnej maści figur.
* Drugą opcją (dla tych spragnionych jeszcze chodzenia między kamienicami) jest przejście ulicą Brzozową w dół. Aby dojść do ulicy Brzozowej musimy minąć schody przy tarasie widokowym. Na ulicy Brzozowej znajdziemy kilka tablic z informacjami kto tutaj niegdyś mieszkał, bądź co się w tych budynkach znajdowało. Odrestaurowane kamienice i te niszczejące, znajdziemy kamienne schodki i dojdziemy do skwerku przy ulicy Mostowej oraz Starej.
I na tym kończy się naszą małą wycieczkę z psem po Starówce.
Podoba Wam się wyznaczona trasa? Spróbujecie się nią przejść czy nie będziecie ryzykować spaceru wśród dzikiego tłumu ludzi?
Świetna wycieczka! Też bardzo lubię ten pokój w przejściu i niezmiennie się nim zachwycam, kiedy jestem w okolicy. 🙂
Osobiście lubię robić psu takie wycieczki, chociaż uważam, że – zwłaszcza, przy takim psie, jak mój – trzeba przede wszystkim uzbroić się w dużo smakołyków i dobre nastawienie. Dodatkowo, wszystko działa lepiej, kiedy idę sama, bo po prostu mogę być w 100% skoncentrowana na psie i dokładnie kontrolować jego interakcje z otoczeniem.
Cieszę się, że wycieczka się podoba. 🙂 Ogólnie ja lubię te architekturę na Starówce, ma taki swój klimacik. 🙂
Myślę, że takie wycieczki psom się przydają. Wiadomo, trzeba do każdego podejść indywidualnie i przygotować się na to co psu idzie najgorzej.
Niezmiennie, na każdym zdjęciu wzrusza mnie widok jamniczka – Czerwonego Kapturka! <3
Dość ciekawie Psica wygląda w tym „płaszczyku”. 😉 Ale, że powoli robi się coraz cieplej to chętnie chodzi bez niego na spacery. 🙂