W czasie tegorocznego wyjazdu na Warmię i Mazury, postanowiłyśmy z Mamą wybrać się na jeden dzień do Olsztyna. Bardzo dawno tam nie byłyśmy, a ciekawiły nas zmiany jakie zaszły w tym mieście. Poza tym, po intensywnym dniu chodzenia po lasach, potrzebowaliśmy drobnej regeneracji mięśni.
Mimo iż był to sam środek długiego weekendu, po mieście kręciło się niewiele ludzi (w porównaniu np. z Warszawą) – zwłaszcza po części zabytkowej. Ponieważ tego dnia było koszmarnie gorąco, zależało nam aby większą część dnia spędzić pod osłoną drzew. Co jak się okazało, nie było aż takie trudne.
Stare Miasto i okolice
Samochód zaparkowałyśmy na parkingu miejskich obok McDonalda, przy ul. Ryszarda Konosały i skierowałyśmy swoje kroki w kierunku Starego Miasta.
Dla tych, co chcą jeszcze przed zwiedzaniem Starówki przejść się po zielonym zakamarku Olsztyna, proponuję pójść do Parku Centralnego.
Nasze zwiedzanie zaczęłyśmy od spaceru po części zielonej (Podwala?), okalającej Stare Miasto. Następnie skierowałyśmy się ku Rynkowi Starego Miasta. Gdzie przy Starym Ratuszu zahaczyłyśmy o lodziarnie „Kroczek – lody naturalne”. Każdemu kto lubi nietypowe smaki lodów (np. szpinakowe lub koperkowe) serdecznie polecam to miejsce! Po krótkim odpoczynku pod parasolami przy lodziarni, udałyśmy się do małej rynkowej fontanny, pod Bazylikę katedralną Św. Jakuba, a stamtąd krążyłyśmy uliczkami do Wysokiej Bramy. Następnie przeszłyśmy przez Plac Targ Rybny i doszłyśmy do parku przy Zamku, gdzie spędziłyśmy dłuższą chwilę.
Z przyzamkowego parku wyszłyśmy tuż obok pomnika Mikołaja Kopernika, ale ze względu na dużą kolejkę do zdjęć, postanowiłyśmy, że jeszcze tu wrócimy tylko w późniejszych godzinach. W związku z czym przeszłyśmy obok Amfiteatru im. Czesława Niemena, ul. Zamkową do parku Podzamcze i obeszłyśmy cały park dookoła.
Na kawę wybrałyśmy się do „Casablanca”, która usytuowana jest dokładnie w parku, po którym obecnie chodziłyśmy. Bardzo miła i wyrozumiała obsługa, fantastyczne jedzenie, psy mile widziane wewnątrz lokalu, jak i przy stolikach zewnętrznych. Pytanie o miskę z wodą pojawiło się niemal natychmiast, gdy tylko kelnerka zauważyła zbunkrowanego Iggy’ego pod stołem.
Po kawie pokręciłyśmy się jeszcze chwilę przy fontannie „Ryba z dzieckiem”, a następnie schodami w górę doszłyśmy do ulicy Marcina Komera (przy kościele NMP Królowej Polski) i stamtąd udałyśmy się w kierunku Dworca Zachodniego w Olsztynie. Kręcąc się po Olsztynie można podziwiać przeplatające się stare, zabytkowe budynki wraz z tchnieniem nowszej architektury. Wszystko jednak jest zachowane w idealnym smaku.
Nie wiem dlaczego umknęło mi, że na dworcu „Olsztyn Zachodni” znajdują się zabytkowe wiaty dworcowe, których ostatecznie nie zobaczyłyśmy. Jednak pokręciłyśmy się w okolicy dworca dłuższą chwilę, co umożliwiło podziwianie zabytkowego budynku Warmińsko-Mazurskiej Komendy Ochotniczych Hufców Pracy. Wracając przeszłyśmy przez skwerek przy ul. Marii Konopnickiej i dalej ulicą w dół, aż doszłyśmy do drugiej części przyzamkowego parku, w którym znajduje się fontanna „Symfonia Ptaków” oraz wodospad, spod którego zaczynają się spływy kajakowe. Jednak mi najbardziej zależało na tym, aby obejrzeć zabytkowe wiadukty kolejowe.
Wracając w stronę Starówki, przeszłyśmy obok budynku Browaru Warmia. Potem ponownie przeszłyśmy przez park zamkowy. Tym razem udało nam się zrobić zdjęcie przy pomniku Kopernika i kontynuowałyśmy nasz spacer po starówce.
Kortowo
Teren Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie jest bardzo duży i psiolubny. Pomimo wielu osób, które przyjechały nad Jezioro Kortowskie wypocząć i popływać w jeziorze, miałyśmy dość przestrzeni aby spacerować z psem. Spokojnie można znaleźć tam miejsce na chwilę relaksu w cieniu drzew. Spotkałyśmy też wielu psiarzy, którzy zabrali swoich czworonogów na spacer nad jezioro.
***
Olsztyn zaskoczył mnie przeogromną ilością miejsc „zielonych”. Jest to jedno z tych miast, w których dba się o to aby mieszkańcy i przyjezdni mieli gdzie spacerować i spędzać czas na powietrzu. Niezwykle ciekawi mnie Wielki Olsztyński Las Miejski oraz Rezerwat torfowiskowy „Mszar” czy Rezerwat torfowiskowy Redykajny, do których nie dotarłyśmy. Ale zawsze pozostaje coś na następny raz!