Czy zdarza Wam się zauważyć różne podobieństwa między Wami a waszymi psami? Wykazujecie podobne zainteresowania, lubicie jeść te same rzeczy, spać do późna albo przelegiwać na kanapie? A jaki wasz pies ma temperament? Czy nie jest zbliżony do Waszego?
Ogólnie, gdy patrzę na Freyę, mam wrażenie jakbym cofała się do czasów pierwszej klasy gimnazjum. Niepewna siebie, czasem udającą groźną… (co oczywiście wyglądało komicznie i wzbudzało bardziej śmiech i politowanie, niż ktoś miały się mnie wystraszyć) …ponieważ nie umiałam dogadać się z grupą, uciekałam w swoje zainteresowania i naukę (tak, lubiłam się uczyć – zostało mi to z resztą do tej pory :P) i byłam takim trochę odludkiem.
Ale powiem Wam – Freya nie była lepsza. Przy małej grupce psów, prędzej odeszła wąchać trawę lub zaczepiała mnie do zabawy, niż wybierała wspólne chodzenie z innymi psami czy gonitwy w nimi. Gdy jakiś pies był zbyt energiczny lub był za bardzo nachalny to podkulała ogon, pokazywała zęby i piszczała.
Zdecydowanie miałyśmy podobny gust jedzeniowy. Gdy przygotowywałam sobie coś do jedzenia i był tam jakiś element nabiału, to pilnowała każdego mojego ruchu, czy aby na pewno czegoś nie upuszczę (o dziwo, parówek tak nie pilnowała…).
Chętnie zjadałaby ze mną ciastka, biszkopty, naleśniki, herbatniki i wafelki o smaku śmietankowym czy kokosowym. A gdy tylko widziała, że otwieram zamrażalnik i wyciągam pudełko lodów (nieważne jakich, przecież to lody)! W błyskawicznym tempie materializowała się tuż obok mnie, siadała wyprostowana niczym struna, poprawiała swoją pozycję milion razy aby łapki były na tej samej linii, mięśnie napięte, pierś wypięta, dumnie prezentowana szyja, uszy ustawione prawidłowo i wzrok wlepiający się najbystrzejszym spojrzeniem jaki tylko miała. Trochę mi jej było szkoda, bo się starała nadaremnie, ale ją rozumiałam. W końcu to lody! 😀
Freya była typem śpiocha. Tylko ona miała to szczęście, że mogła się wyspać i nie musiała się zrywać rano do pracy. 😉 W ciągu dnia pokręciła się trochę, przypomniała że jest, czymś się zainteresowała, zmieniała miejsce na drzemkę, ale w większości spała. Śmiałam się, że wysypiała się za mnie. 😉
Któregoś razu wróciłam ze spaceru i poskarżyłam się Mamie, że Freya była marudna. Mama skwitowała to tylko „to tak jak Ty”.
Swego czasu miałam duży niechcemisięnizm, a polegał on na tym, że był jakiś klasowy lub grupowy wyjazd lub wyjście, a ja oczywiście nie chciałam się udać. Jak łatwo przewidzieć na początku byłam zdegustowana tym, że muszę gdzieś iść, mimo, że nie mam na to ochoty. Ale z czasem okazywało się, że impreza tak fajnie się rozkręcała, że nie miałam ochoty jej kończyć.
W przypadku Frei było identycznie. Szłyśmy na przystanek autobusowy/wysiadałyśmy z samochodu, Freya najchętniej wróciłaby do domu lub z powrotem wsiadła do auta. Idziemy już jakieś 20 minut po lesie/parku lub z jakąś grupą ludzi i psów, nagle się okazuje, że nie jest tak źle i to całkiem fajna przygoda.
Kolejnym podobieństwem było bieganie. Lubię być aktywna, dużo częściej chodziłabym na basen, gdyby nie to koszmarne suszenie głowy za każdym razem gdy się z niego wyjdzie. Ale do biegania nie muszę brać torby z ciuchami na zmianę i ręcznikami, nie muszę jechać dwoma autobusami i marznąć na przystankach. Mam ochotę, uważam że dzisiaj jest ten dzień, idę i biegam. Zaczęłam jeszcze w liceum, potem jakoś przerwałam, ale do tego powróciłam. Jogging sprawia mi ogromną przyjemność i bardzo chciałam mieć psa, który by moje zamiłowanie do biegania podzielał. W naszych wspólnych początkach z Freyą to my niewiele miałyśmy podobnych „zainteresowań” i dość marnie widziałam naszą przyszłość wspólnego dzielenia pasji. Jednak dziewczyna powoli przestawała być „dzikiem” i pokazywała jakie to ma fajne atuty. A jednym z nich było właśnie bieganie. Najfajniejsze było oczywiście po plaży i po lesie. Po trawie się przebiegła ale to nie było jej spełnienie marzeń. Kostka/beton/płyta chodnikowa była ble-fuj, ale od biedy może być, tylko nie za długo. Jeszcze całkiem dobrze śmigała po bieżni w parku, ale dzwoniącym i hałasującym tramwajom mówiła (szczekała? 😉 ) stanowcze „NIE!” i park z bieżnią omijałyśmy szerokim łukiem.
Podzielę się jeszcze z Wami jednym podobieństwem, niekoniecznie przyjemnym, ale baaardzo prawdziwym. Otóż, obie z Freyą miałyśmy wrażliwość układu pokarmowego. U siebie odkryłam dłuższy czas temu, że pewne produkty mi szkodzą. Natomiast w przypadku Frei wyklarowało się to dość szybko i wtedy wiadomo, że natychmiast trzeba odstawić to co dostała do konsumpcji. Wszelkie wirusy układu pokarmowego łapałyśmy w podobnej intensywności.
Na ten moment wydaje mi się, że mogę wyłuskać tyle podobieństw między nami. 😉 Zapewne z czasem przypomni mi się coś jeszcze, co obecnie mi umknęło, ale na dzień dzisiejszy chyba wyczerpałam temat. 🙂 Nie wspomniałam tutaj o Iggy’m bo wydaje mi się, że poza zamiłowaniem do jedzenia to niewiele mamy wspólnych cech, co oczywiście może być moim błędnym postrzeganiem jego zachowań. Ale chłopak rozwija się i dorasta, dlatego trudno stwierdzić czy lubi wędrować, skoro w jednym tygodniu chodzi z nosem przy ziemi i nic innego go nie interesuje, a w następnym trzaskamy kilometry spacerów, bo jemu chce się chodzić i chodzić. 😉
***
A czy Wy jesteście podobni do swoich psów? Macie wspólne pasje, które sprawiają, że częściej spędzacie ze sobą czas? A może w ogóle nie widzicie między sobą podobieństw?
W tym, że gdy zimno za oknem to nawet nosa nie chce się wychylić 🙂