Książki o psach czytam dość często.
Ale zazwyczaj są to pozycje o bardziej „naukowym” temacie. Wiecie, to coś w stylu „tajemnice psich umysłów”, szkolenie psów czy „jak rozwiązać psi problem”. Przygodowych, lekkich pozycji, które pochłania się w kilka minut, ostatnio czytam dość mało. Ale! Trzeba co jakiś czas oderwać się od „cięższych” tematów i prze-czytać coś dla rozrywki.
Co to za książka i o czym jest?
Taką książką z pewnością jest „Pies ze schroniska? A może dwa?” autorstwa Barbary Gawlikowskiej-Miki wydanej przez Wydawnictwo Borgis. Co ciekawe, tą książkę również tworzyła córka pani Barbary – Małgorzata Mika, w postaci ilustracji.
„Pies ze schroniska? A może dwa?” to cieniutka pozycja przedstawiająca wspólne życie pani Basi i jej rodziny z dwoma adoptowanymi suczkami (Roksą i Korą) z kra-kowskiego schroniska. Autorka dzieli się swoimi początkami po adopcji jednej, a potem drugiej suczki. Opowiada jak psinki radziły sobie w nowym domu, co lubią robić na spacerach, o „dziwactwach” każdej z nich oraz o wspólnych podróżach.
Mała konsternacja
Powiem Wam szczerze, że na początku ciężko mi się czytało tę książkę. Może przez nietrafiony, moim zdaniem, opis jakoby ta pozycja miałaby być poradnikiem dla właścicieli psów. W obecnych czasach łatwo jest znaleźć w Internecie różne porady dotyczące wychowania, szkolenia (oczywiście, nie zawsze trafione) czy odszukać kontakt do psiej szkoły lub behawiorysty.
Ale w sumie, suczki trafiły do domu pani Barbary mniej-więcej 7-8 lat temu, kiedy w Internecie i mediach społecznościowych o pozytywnym szkoleniu psów dopiero zaczynało się coraz częściej pisać. Dlatego jestem w stanie zrozumieć, że nie każdy musi mieć komplementarną wiedzę na temat „najlepszego pod słońcem” wychowania psa, zwłaszcza, że niektóre sytuacje życiowe zaskakują nas i gdy nie wiemy jak zareagować, reagujemy tak jak umiemy.
Dlatego napiszę teraz, że zaprezentowane metody wychowawcze w książce nie są w pełni tym, co obecnie uznajemy za „prawidłowe”. Ale niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy w trakcie wychowywania swojego psa nie popełnił błędu lub zareagował nie tak jak powinien.
Drugą rzeczą, która niezbyt mi się podobało to to, że psiaki latały luzem w lesie. No chyba, że były wtedy na smyczach automatycznych, ale wydaje mi się, że biegały bez przypiętego sznurka do obroży.
To co podbiło moje serce i dobre strony
Nie mogę nie wspomnieć, że bohaterki książki, czyli Roksa i Kora, umaszczeniowo (zdjęcie na odwrocie książki) są podobne do Iggy’ego i Frei. Rozumiecie, sam ten fakt sprawia, że bardzo zżyłam się z suczkami. 😉
A do tego dochodzą przezabawne i bardzo sugestywne rysunki bohaterek! 😀 Jest co oglądać i jest z czego się pośmiać.
Oczywiście nie można zapomnieć o jednym z ciekawszych pomysłów zawartych w książce, czyli opisie scenek z życia widzianych oczami obu suczek. No majstersztyk!
Ponadto, bardzo mi się podoba, że autorka książki wspomina o częstych i długich spacerach z suniami. I to nie tylko po osiedlu, ale do lasu, na łąki, w nowe miejsca. Przeogromnym plusem, są opisane wakacje z psami po Polsce. Oczywiście nie są to szczegółowe opisy. Ale są to wspomnienia najważniejszych wydarzeń jakie miały miejsce. Dla mnie najważniejszym punktem w tym wszystkim, jest to, że pani Barbara udowadnia, że się da wyjeżdżać z psami na wakacje! I niech taka wiadomość niesie się po świecie!
Inną kwestią jest również podejście autorki do różnych zakazów wejścia do Parków Narodowych. Pisarka pisze wprost, że tam gdzie jest zakaz to nie wchodzimy. I udajemy się na spacer z naszymi futrami w inne miejsce.
Dodatkowo, podobało mi się wspomniane przez panią Barbarę, podejście do zniszczeń psów w domu – no trudno, stało się. Zwłaszcza tuż po adopcji, kiedy to psiak jest jeszcze młody, nienauczony i co nieco zniszczyć czy pobrudzić może. Dywan się wymieni, a podłogę umyje, proste.
Ostatnią rzeczą, która zwróciła moją uwagę jest to, że autorka głośno i wyraźnie pisze o tym, jak nieodpowiedzialni potrafią być ludzie, którzy biorą do domu psa bez przemyślenia. Bo dziecko chciało, bo taki malutki i puchaty – oj jest problem, no to go oddamy. Bądź jak nieodpowiedzialnie zachowują się osoby, które pozwalają na niekontrolowane rozmnażanie się psów.
***
Podsumowując, książkę czyta się bardzo lekko, w sam raz do sobotniej kawy, kiedy potrzebujemy oderwać się od rzeczywistości i chcemy mieć chwilę dla siebie.
W kwestii „spornej” tej książki, stwierdziłam, że to trochę jak opowieści znajomych, którzy dzielą się swoimi przeżyciami i poczynaniami z psem. Nie są one „poprawne politycznie”, ale na wzgląd na naszą znajomość nie poprawiam ich, że „tak się nie robi”.
Mieliście okazję czytać tę książkę? Znaliście ją już wcześniej? Jakie macie o niej zdanie? Jakie książki o psach ostatnio przeczytaliście?